Chanelle
To
było do przewidzenia. Nie musiałam nawet słuchać relacji z innych koncertów, bo
doskonale wiedziałam, czego powinnam się spodziewać. W całej hali kłębiło się
tysiące takich samych dziewcząt jak moja siostra. Z podnieceniem skakały w
miejscu, niejednokrotnie piszcząc przy tym w niebogłosy. Po jakiś piętnastu
minutach żałowałam, że nie zajrzałam wcześniej do apteki i nie wyposażyłam się
w stopery do uszu. Przynajmniej nie narażałabym się na utratę słuchu. A tak? No
cóż, czasem trzeba pocierpieć. Czego nie robi się, pod przymusem, dla ukochanej
siostrzyczki.
- Jeszcze chwila, a wyjdę z siebie i
stanę obok – mruknęłam doskonale zdając sobie sprawę, że Anastazja i tak mnie
nie usłyszy. Chociaż stała tuż obok mnie. Przewróciłam oczami.
Wedle życzenia Desirae
przyjechałyśmy parę minut przed godziną szesnastą. Kolejka była już dość spora,
więc postanowiłyśmy się wepchnąć. Przy użyciu łokci oraz niecenzuralnych słów,
dotarłyśmy niemalże na same czoło rozentuzjazmowanego tłumu. Nie mogłam pojąć
dlaczego Des tak zależało na tych miejscach pod sceną. Powinien wystarczyć jej
sam fakt, iż ojciec kupił bilety na płycie. Raczej niewiele osób było stać na
taki luksus. Nie mogłam zrozumieć dlaczego w ogóle wydawać pieniądze na takie
bzdury. Już lepiej by było zainwestować je w jakiś nowy telefon lub laptop. Ale
nie! Ukochana Des musi zawsze dostać to, czego chce. Teraz więc musiałam tkwić
w tej przeklętej hali i czekać na rozpoczęcie koncertu. Ze znudzeniem
spojrzałam na zegarek. Zespół miał się pojawić na scenie już pięć minut temu.
Rozkapryszone gwiazdki.
- Młoda! – Starałam się teraz
przekrzyczeć tłum, by ustalić ostatnie szczegóły z siostrą. – Jeśli przypadkiem
się zgubimy, to wracaj do domu taksówką lub dzwoń, jasne?
Desirae
uniosła dwa kciuki, uśmiechając się przy tym szeroko. W tej właśnie chwili
światła zgasły na krótką chwilę, a gdy ponownie rozbłysły na scenie znajdowała
się piątka chłopaków. Jedynie przez ułamek sekundy odniosłam wrażenie, że ten
najbardziej roześmiany, kędzierzawy chłopak mi się przygląda. Szybko odrzuciłam
od siebie tą myśl. Z całą pewnością nie ja byłam obiektem jego zainteresowań, a
cała publiczność. Przesuwał spojrzeniem po całej hali. Dostrzegłam, jak
ukradkiem wyciera ręce o spodnie. Kąciki moich ust uniosły się w delikatnym
uśmiechu. To zwykły nastolatek, który w dalszym ciągu przeżywa występ na żywo.
Czy do tego w ogóle da się przyzwyczaić? Jak widać po jego zachowaniu – nie
bardzo. Zaraz, zaraz. To przecież ten, w którym zakochana jest Desirae. Harry
Potter! Albo Styles. No jakoś tak mu było.
- Chyba nie będzie tak źle – stwierdziłam
pod nosem, dając się porwać muzyce.
Anastazja
Od całej tej jazdy na
jednym pośladku, aż cały tyłek mi zdrętwiał. Dojechałyśmy na miejsce około 16 i
gdy weszłyśmy, aż mnie zamurowało. Całe stado dziewczyn piszczących i wyglądających
jak młoda Sharman. Jezu. Po prostu masakra! O światła już zgasły. Widziałam
właśnie ruch warg Elle, ale nie dopytywałam o co chodzi, bo pewnie i tak obie
byśmy się nawzajem nie usłyszały. Oho. Dzieciaki wychodzą na scenę. Ale będzie
ubaw!
Usta Elle podniosły
się w uśmiech. Ciekawe dlaczego. Zaczyna grać muzyka. W sumie nawet przyjemna.
Chyba już to słyszałam w domu państwa Sharman. A może jednak nie? Może
słyszałam to w radiu? Nie będzie chyba tak źle. Mi się wydaje, czy ten
kędzierzawy patrzy na moją przyjaciółkę? W sumie nie dziwię się, że patrzy.
Ładna, zgrabna, umalowana, kto by nie patrzył? Ciekawe jest tylko jedno, czy
wie ile tak naprawdę ma lat.
Mi się chyba
przywidziało. Mrugnął do Elle? Słodko. Tak słodko, że aż mdli.
- Elle! – Krzyczałam do przyjaciółki
mając nadzieję, że może jednak mnie usłyszy. Niestety nic to nie dało.
Szturchnęłam, ją łokciem, a ona wydawała się jakby wyrwana ze snu. Oderwała
niechętnie wzrok od chłopców na scenie i spojrzała na mnie lekko speszona.
Wiedziałam, że mnie nie usłyszy więc pokazałam jej na migi, czy nie chciałaby
wyjść. Miałyśmy dobrze opracowane te gesty, gdyż zawsze były one bardzo
przydatne. Szczególnie, gdy nie mogłyśmy gadać na lekcjach, a siedziałyśmy w
dwóch różnych kątach sali. Elle przytaknęła, jednak było w tym coś dziwnego. Nie
czas się nad tym teraz zastanawiać. Wyszłyśmy.
Nie wiem jak to się stało, ale
popychane przez tłum małych dziewczynek zgubiłyśmy wyjście. Przez krótką chwilę
znalazłyśmy się pod sceną, a wtedy dostrzegłam, że w sumie ten w ciemnych
włosach i, jak to określa mój tata, „pedalskich” kolczykach jest całkiem, całkiem.
Przez chwilę byłam jak zahipnotyzowana, ale z tego transu szybko wyrwało mnie
szarpnięcie przez przyjaciółkę. I dobrze. Podążałyśmy dalej. Za każdym razem,
gdy wpadałyśmy w fale tłumu po chwili znajdowałyśmy się w zupełnie innych
miejscach sali, niż jeszcze przed chwilą. Nie było to zbyt przyjemne, ale cóż
ja mogę. Albo mi się wydaje, albo cała piątka na scenie bacznie nam się
przygląda.
- Hi! – Powiedział kędzierzawy do całej
sali. Z dalszej mowy tego samego chłopaczka zrozumiałam, iż idą na krótką
przerwę, ale za chwilę wrócą. Super, a nie może gdzieś po drodze spaść na nich
jakiś fortepian? W sumie dzięki ich krótkiej przerwie, miałyśmy trochę czasu,
żeby ulotnić się stąd prawie nie zauważone.
- Elle. Chyba nie jesteśmy przy wyjściu –
powiedziałam do przyjaciółki, z którą zdecydowanie nie w tą stronę poszłam.
Miałam proste wytłumaczenie: głośna muzyka oraz tłum fanek, które co chwilę
przepychały nas po sali.
W sumie nie wiem jak to się
stało. Ale znalazłyśmy się właśnie twarzą w twarz z chłopakami z One Direction. Jak my to zrobiłyśmy?
Chanelle
Stałam
przez kilka sekund zupełnie bez ruchu. Dopiero po chwili zmrużyłam powieki,
oglądając się za siebie. Usta mimowolnie ułożyły się w dziubek. Zacmokałam
cicho, próbując przy tym nie wybuchnąć śmiechem. Los uwielbia sprawiać
niespodzianki, które przy okazji są niezwykle ironiczne. Byłam niemalże
przekonana, że każda z osób obecnych na koncercie chciałaby znaleźć się właśnie
na naszym miejscu. Problem w tym, że my nie należałyśmy do zbioru „każda”. Już
miałam odwrócić się na pięcie i odejść razem z Anastazją, gdy w głowie zaświtała
mi pewna myśl. Desirae zapewne rozpłynęłaby się z zazdrości wiedząc, gdzie się
właśnie znajduję. Dlaczego by nie wykorzystać tego niekorzystnego położenia dla
własnych celów.
- Dość kiepska ta wasza ochrona –
zauważyłam, uśmiechając się przy tym słodko do dwójki chłopaków, która
pozostała przy nas. Był to ten słodki loczek oraz najstarszy z całej piątki –
Louis Tomlinson. Uch, będę musiała tą moją siostrę kiedyś zakneblować. Przez
nią utkwiły mi w głowie zupełnie nieistotne szczegóły, które dwudziestolatkę
interesować w ogóle nie powinny.
- Najwidoczniej twój urok osobisty ich
tak oślepił, że zapomnieli o swojej pracy – odpowiedział kędzierzawy,
odwzajemniając przy tym uśmiech. Zauważyłam, jak jego wzrok bez problemu
ześlizguje się z oczu na usta, a następnie na piersi. Faceci. Nie ważne ile
mają lat, a w głowie im tylko jedno. Prychnęłam cicho.
- Chyba nic tu po nas – szepnęłam do Any.
– Chodźmy.
Przyjaciółka
skinęła głową na znak, że się ze mną zgadza. Już miałyśmy odejść, gdy drogę
zastąpił nam umięśniony mężczyzna z wyrazem twarzy godnym pantofelka. Coś chyba
jest w tym, że do takich zajęć zatrudnia się osoby z ilorazem inteligencji
pierwotniaka. Rzecz jasna nikogo nie chcę obrażać i nie twierdzę, że nie ma
wyjątków od tej reguły. No pewnie, że są. Dajmy na to taki Paul Higgins, który
jest szefem. Jego nigdy bym nie odważyła urazić się w taki sposób. No i znowu…
Miałam ochotę wyciągnąć telefon i wysłać siostrze smsa: Jesteś martwa! Przez Ciebie wiem zdecydowanie za dużo o tym cholernym
zespole!
- Przepraszam, ale chciałabym przejść –
mruknęłam niechętnie, patrząc mięśniakowi prosto w oczy. Pozostał niewzruszony.
Zrobiłam krok w bok. On to samo. Zmrużyłam powieki, kąciki jego ust nawet nie
drgnęły. Ponownie odwróciłam się w stronę Pottera i Louisa. Wyglądali na bardzo
zadowolonych z siebie. Spojrzałam na nich pytająco.
- Z naszego koncertu nie można się tak po
prostu wymknąć – stwierdził Tomlinson, wzruszając przy tym ramionami. –
Zostaniecie do końca?
- Na pewno nie z własnej woli –
prychnęłam, krzyżując ręce na piersi. – Przywiążecie nas do jakiegoś słupa, czy
może zastosujecie inny rodzaj szantażu?
- Ta propozycja jest niezwykle kusząca –
kędzierzawy zamyślił się na krótka chwilę. Dopiero dyskretne dźgnięcie w bok
przez Louisa przywróciło go do rzeczywistości. – Nie jesteśmy niestety na tyle
brutalni. Po prostu ładnie poprosimy byście zostały.
- Żartujesz? – Teraz już nie udało mi się
powstrzymać śmiechu. – Dzieciaku. Zdaje mi się, że dysponuję wolną wolą i jeśli
uwierz mi, że nie mam ochoty spędzać w tym miejscu ani sekundy dłużej. Powiedz
temu kolesiowi, że ma wypuścić mnie oraz moją przyjaciółkę.
- A jeśli tego nie zrobię?
W
zielonych oczach chłopaka dostrzegłam radosne iskierki. O nie, panie Potter
(czy jakkolwiek mu tam inaczej), tak nie będziesz ze mną pogrywać.
Wyprostowałam się, poprawiając przy tym ułożenie bluzki. Podeszłam kilka kroków
bliżej. Jak to dobrze, że założyłam te sandały na koturnie. Dzięki temu mogłam
patrzeć w oczy muzyka bez zadzierania głowy do góry.
- Uwierz mi, że nie chciałbyś wiedzieć –
wysyczałam. Chyba trochę się przestraszył. A może mi się tylko wydawało?
- Nie boję się ciebie – wzruszył
ramionami i odszedł w swoją stronę.
Tak,
zdecydowanie mi się tylko wydawało.
Anastazja
Ja bym na miejscu tego
dzieciaka, nawet nie próbowała podskakiwać do Elle. Co jak co, ale ona potrafi
być nieobliczalna. Nie raz się o tym przekonałam, a nawet na własnej skórze. Jednak nie w głowie
mi było ostrzegać tych chłopaków przed przyjaciółką, bo wesoło było patrzeć na
te sprzeczki. Co z tego, że średnio ich rozumiałam i co jakiś czas musiałam się
bardziej wsłuchiwać? Szczegóły. Jednakże szczegółem na pewno nie było to, że za
plecami tego Harry’ego, czy jak mu tam, widziałam przewiercające mnie
spojrzenie innego z chłopaków. Ten ciemnowłosy patrzył tymi brązowymi błyszczącymi
oczami i pomimo iż rozmawiał z resztą to słodko się do mnie uśmiechał. Tak
narzekałam na tych chłopaków, a może jednak nie są tacy źli?
- Dobra Elle – powiedziałam do
przyjaciółki, wciąż nie odrywając wzroku od słodkiego chłopaka, który i mnie
nie spuszczał z oczu. – Daruj dzieciakom i chodź. Skorzystamy z tego, że tu
jesteśmy. Wiesz jak nam ta dzieciarnia pod sceną, łącznie z twoją siostrą, będą
zazdrościć? – Niechętnie przestałam patrzeć na przystojniaka i zwróciłam się do
przyjaciółki: - Znajomości w show biznesie mogą się zawsze przydać, więc już
się nie dąsaj, a dobrze się bawmy.
Przyjaciółka nie była
raczej do tego przekonana, ale co z tego? Zobaczy, jeśli nawet ich nie polubi,
to chociaż spowoduje u swojej siostry straszną zazdrość. W sumie byłoby to z
tego wszystkiego najlepsze, dla mnie również. Ciekawe wtedy też co o mnie powie
pod względem mojego dzisiejszego upadku ze schodów. Sierota? Tak? Od teraz już
chyba nie.
Pierwsza wyciągnęłam
rękę do Harry’ego i Louisa. Kątem oka widziałam, jak brązowooki zrywając się ze
stolika na którym siedział o mało co nie runął na twarz. Haha. To było takie.
Urocze… Hej! Panno Anastazjo opanuj się! Alan za Tobą tęskni! Słyszysz?
- Hi. My name is Zayn. - Wyciągnął do mnie rękę jako ostatni, jednak
jego dotyk był chyba najprzyjemniejszy. Taki ciepły… Hola, hola… Alan!
Przypominam Alan!
One Direction mieli jeszcze
dziesięć minut przerwy, więc od razu zaprosili nas na pogawędkę. Usiedliśmy z
tyłu sceny i widać było jak Elle błyskawicznie dogaduje się z ekipą, zaś ja
siedziałam trochę z boku, aby nie rzucać się w oczy, bo mój angielski to chyba
gorzej niż kulał.
- Hej, dlaczego siedzisz tak odsunięta od
grupy? – Powiedział do mnie Zayn. Przynajmniej tak zrozumiałam. A teraz mu
odpowiedz kobieto… FUCK!
- Nie umiem dobrze mówić po angielsku.
Rozumiem was, ale moja gramatyka jest do niczego – chłopak lekko się
uśmiechnął. Prawdopodobnie popełniłam od groma błędów w tak krótkiej
wypowiedzi, no ale co ja mogę. Zawsze byłam leniwa, ale teraz mam to sobie
mocno za złe. Po mojej cudownej odpowiedzi spojrzałam natychmiast w drugą
stronę. Czułam na sobie jego wzrok jednak było mi zbyt głupio, żeby spojrzeć mu
w oczy. Chłopak nie dawał za wygraną. Pomimo, że miałam problem z jego
ojczystym językiem, on pomagał mi i czytając z moich gestów oraz urywków słów
radził sobie z odgadywaniem co mam na myśli. Było śmiesznie, ale też i bardzo
sympatycznie. Chyba trochę za sympatycznie…
O, chłopaki muszą już
lecieć na scenę. W sumie chyba dobrze. Chcą po koncercie jeszcze spędzić z nami
czas. To miło… Chyba nie wpadną przypadkiem na pomysł wciągnięcia nas na scenę?
Nie no na pewno nie.
Chanelle
To
niesamowite, że z tymi osobnikami da się w ogóle porozmawiać. Rzecz jasna z
grona wyłączam Stylesa. Od samego początku zraził mnie do siebie, więc
postanowiłam, że najlepiej będzie po prostu go ignorować. Czy zdało egzamin? No
pewnie! Chanelle Sharman nie podejmuje złych decyzji. A przynajmniej stara się
ograniczać do jednej dziennie. W dalszym ciągu dziwię się, że piątka gwiazd
zechciała zamienić kilka słów z dziewczynami, które pomyliły drogę do wyjścia.
W normalnym świecie powinnyśmy wylecieć zza kulis z głośnym hukiem. Do tego
jeszcze powinna być odpowiednia adnotacja w jutrzejszej prasie: Dwie dwudziestolatki wtargnęły za kulisy
podczas koncertu One Direction. A jednak czegoś takiego się po nich nie
spodziewałam. Nawet szef ochrony okazał się przyjaznym oraz niesamowicie miłym
człowiekiem.
Podczas
drugiej części koncertu stałam wraz z Anastazją tuż przy wyjściu na scenę.
Miałam okazję poznać ten świat z zupełnie innej perspektywy. Wychyliłam się, by
móc zerknąć na widownię. Widok zapierający dech w piersi. Do czegoś takiego w
życiu bym nie mogła się przyzwyczaić. Nic dziwnego, że byli lekko
podenerwowani. Co chwila setki błyskających fleszy, nieustanne piski
zachwyconych fanek oraz świadomość, że nie można ich zawieść. Nagle, jakby za
dotknięciem magicznej różdżki, zaczęłam odczuwać do tej piątki szacunek. Nie
byli już tylko gówniarzami, którym po prostu się udało. Na moich oczach
prezentowali niezwykłe show, w którym musieli mierzyć się z własnymi
słabościami. A były one widoczne dla tych, którzy znajdowali się na zapleczu.
Harry co chwila wycierał spocone dłonie. Louis robił głupie miny, próbując
rozładować napięcie oraz pozbyć się stresu. Zayn chodził po scenie lekko
spięty, podobnie z resztą, jak Liam. Jedynie Niall zdawał się podchodzić do
wszystkiego na luzie. Taka to już chyba cecha Irlandczyka.
- No dobra, spadamy – mruknęłam do
Anastazji zdając sobie sprawę, że jednak nie powinno mi się to wszystko
podobać. Obiecałam grzecznie czekać, ale teraz musiałam walczyć z przemożną
chęcią ucieczki.
Tego było dla mnie już
za wiele. Prawda o One Direcion
osaczała mnie zewsząd i byłam już bliska rozpaczy, gdy Anastazja pociągnęła
mnie do tyłu. Gdyby tego nie zrobiła, zapewne zostałabym stratowana przez
piątkę muzyków. Wyrwana z letargu odzyskałam swój dawny, dość parszywy humor.
- A jednak Kopciuszek postanowił zostać z
nami – stwierdził Styles, upiwszy uprzednio kilka łyków wody mineralnej. Dłonie
zacisnęłam w pięści.
- Kogo nazywasz Kopciuszkiem Potter?
- Potter?! A to dobre!
Louis
z Niallem wybuchli niepohamowanym napadem śmiechu. No cóż, mi zdecydowanie nie
było do żartów.
- Och Chanelle, nie bądź taka drażliwa.
Harry
zrobił kilka kroków w moją stronę. Odruchowo się cofnęłam, a moje plecy
natrafiły na ścianę. Teraz patrzyłam w zielone tęczówki z odległości kilkunastu
centymetrów. Nerwowo zagryzając dolną wargę, próbowałam jakoś od siebie
odepchnąć kędzierzawego. Był zdecydowanie za silny.
- Odsuń się bo jeszcze chwila i nie ręczę
za siebie – zapowiedziałam, chwytając się ostatniej deski ratunku. No i znów
nie podziałało.
- Nie bądź taka nieprzystępna, Kopciuszku
– wyszeptał. Nie wytrzymałam. Uniosłam stopę, by po chwili z całej siły
nadepnąć nią na czerwonego Conversa loczka. Stęknął z bólu, a w jego oczach
dostrzegłam wyrzut.
- Do zobaczenia nigdy, Potter – warknęłam
na odchodne. Nie obejrzałam się za siebie. Nawet jeśli Anastazja została razem
z nimi, to miałam zamiar poczekać na nią przed halą.
~*~
Kaś
No to jest drugi rozdział. Na kolejny zapraszam za dwa tygodnie.
dopiero za dwa tygodniee? ;o nienienie :< przez caly czas myslalam ze to miedzy Channel i Zaynem oraz Anastazją i Harrym cos bd a tu chyba jednak cos na odwrot ;d albo mi sie zdajee :-D Chan cos za bardzo moim zdaniem przesadza, ale sa przeblyski sympatii do nich wiec idziemy w dobrym kierunku ;d dawajcie nexta dziewuszki! buziaki :*/ wishmeyourself.blogspot.com
OdpowiedzUsuńAjajajaj przekonały się do nich! Cudownie! W końcu każdy chciałby być na miejscu tych dwóch dziewczyn ach... Oby jeszcze kiedyś się zobaczyli oj tak, tak! :)
OdpowiedzUsuń2 tygodnie?! No wiesz co...
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny! Niesamowity! Wspaniały! ;)
ciekawy :) czekam na nn i zapraszam http://ifindyourlips.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie! Własnie weszłam na Twojego bloga i przeczytałam wszystko w kilka minut. Podoba mi się, że piszesz jako trzy dziewczyny co jest naprawdę na plus!
OdpowiedzUsuńLubię każdą z nich gdyż wszystkie mają zupełnie inne charaktery!
Najbardziej podoba mi się "Harry Potter" jak to przeczytałam aż zaśmiałam się do monitora. I mam wrażenie, że dziewczyny w jakimś stopniu przekonały się do One direction z czego oczywiście się cieszę I mam cichą nadzieję, że się jeszcze kiedyś z nimi spotkają.
Czekam na więcej i zapraszam do mnie gdzie piszę opowiadanie o 1D z przyjaciółką.
http://ease-my-mind.blogspot.com/
Pozdrawiam :)
swietny, naprawde :) dodaje do obserwowanych i zapraszam do siebie http://ifindyourlips.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZapraszam na http://wishmeyourself.blogspot.com gdzie pojawił się Rozdział 5."Without gravity racing into the unknown." dużo się dzieję! zapraszam. buziaki / paulinxoxoo
OdpowiedzUsuń