26 grudnia 2012

3. He'll only break you.



Anastazja
Elle nastawiona do tych chłopaków jest całkowicie obojętnie. Jednak po jej zachowaniu do „Pottera” widać, że nie wisi jej koło nosa. Czuję, że coś się święci. W jej oczach widzę wrogość do niego, jednak jest dla mnie lekko podejrzane, że w kółko o nim gada. Nawet ja nie nawijam tyle o Zaynie.
Właśnie jadłyśmy śniadanie, kiedy młoda zeszła na dół. Spojrzała po nas, zmierzyła nas dokładnie, a potem rzuciła od niechcenia:
- Ja nie wiem, co chłopaki z One Direction widzieli w was. Nie dość, że starsze, to wyglądające jak wypłosze – i wyszła. Aha, ta satysfakcja! Satysfakcja, że młoda dostała po nosie!
Odnośnie jej „dorosłej” uwagi:  jak do licha ma wyglądać dziewczyna, gdy ledwo wstanie z łóżka? Moje włosy zmęczone całonocnym wierceniem się na poduszce, wyglądały jak wykręcony mop, oczy miałam podkrążone jakby ktoś mi je podbił, a moja piżama, no cóż. Różowa w ciapki. Krótkie spodenki i krótki rękawek, w których wyglądam jak dziewczynka z przedszkola, ale co tam. Lubię tak się czuć.
- Boże jaki dzieciak z tego Pottera. Myśli, że jest Bogiem, a jest nikim! Aż brak mi słów – moja przyjaciółka tak wyliczała, a ja tylko na nią patrzyłam znad miski płatków i zastanawiałam się co tak naprawdę kłębi się w jej główce. Cały czas o nim gadała.
- Elle. Czyżby ten dzieciak ci się spodobał? – powiedziałam z zawadiackim uśmieszkiem na ustach. Przyjaciółkę, zamurowało. Zaczerwieniła się, a ja patrzyłam, jak przez jej twarz przebiegają różne emocje.
- Niee. Ana, co Ty wymyślasz? – Głos jej mocno drżał. W tym momencie, tylko i wyłącznie na jej szczęście zadzwonił dzwonek do drzwi. Hm. Któż to może być?
- Pójdę otworzyć – i zniknęła, a gdy usłyszałam jej krzyk przerażenia natychmiast wyleciałam do przedpokoju jak poparzona. W drzwiach właśnie stał obiekt złości Elle. Ja po cichu przemknęłam na górę i poleciałam do łazienki. Nie chciałam przeszkadzać. Usłyszałam jak rozmawiają. W głosie Elle było coraz mniej przerażenia zmieszanego ze złością i zadziwiająco zastępował to przyjacielski ton. Dziwne. Cóż. Nie miałam zamiaru podsłuchiwać, więc odkręciłam wodę i zanurzyłam się w gorącym prysznicu. Uwielbiam wodę, gdybym tylko mogła, chodziłabym codziennie na basen i spędzała tam kilka godzin. Kocham to uczucie jak woda otula moją twarz, a ciało lekko się unosi ku górze.
- Ana! Ty wredna ruda mendo! Zostawiłaś mnie z NIM! Wyłaź, żebym mogła Ci nakopać! – Krzyczała. Ech, pora ulotnić się ze swojego spokoju ducha i rozluźnienia. Zaraz zginę. Owinęłam się ręcznikiem i spojrzałam w zaparowane lustro. Rude długie włosy z jaśniejącymi gdzieniegdzie pasemkami, intensywnie zielone oczy i nieduże usta. Słodka dziewczynka z przedszkola. Dziś chyba zaplotę dwa warkoczyki – tak jak na dziecko przystało.
Podsuszyłam lekko włosy i wyszłam w ręczniku z piżamką w ręku. Jednak, gdy spojrzałam kto siedzi na moim łóżku o mało co nie zemdlałam, bądź zapadłam się pod ziemię. W oczach Elle widziałam iskierki złośliwości. Co za wredna kasztanowa istota. Podeszłam szybko do szafy, gdzie przyjaciółka zrobiła mi miejsce na moje rzeczy, wzięłam luźne dresowe, szare spodnie ze ściągaczami na kostkach i do tego obcisłą, białą koszulkę z Sylwestrem i Twitty’m. Szarpnęłam jeszcze bieliznę i uciekłam z powrotem do łazienki zgarniając przy okazji przyjaciółkę.
- Czyś ty oszalała!? – Prawie, że wrzeszczałam. Elle wyjaśniała, że sami tu wleźli, a Zayn, chciał mnie zobaczyć. Super. Zobaczył. W ręczniku. Bomba, gdyby Alan się o tym dowiedział, to by mnie chyba zabił…
Wysuszyłam włosy, ubrałam się, wyperfumowałam, lekko umalowałam i zrobiłam sobie dwa warkoczyki. Cóż. Pora się zmierzyć oko w oko z chłopakami, którzy przed chwilą jeszcze oglądali mnie prawie, że nagą.

Chanelle
                W pierwszej chwili naturalnym odruchem była chęć zamknięcia drzwi przed tą dwójką, która zjawiła się w progu z samego rana. Niestety stopa kędzierzawego mi to uniemożliwiła. Widziałam jak krzywi się nieznacznie, kiedy napierałam na drzwi, mimo wszystko próbując je zamknąć. Rzecz jasna nikt nie powinien mieć mnie teraz za wiedźmę bez serca! Nie włożyłam w to zbyt wiele siły z dwóch powodów: nie krzywdzę ludzi celowo, a poza tym nie dysponuję dużymi pokładami energii. Od zawsze było ze mnie wątłe dziewczę.
                W ramach zemsty na Anastazji z radością wskazałam mulatowi jej pokój. W prawdzie nie rozumiałam dlaczego tak bardzo mu zależało na odwiedzinach u mojej przyjaciółki, ale co mi tam. Zostawiła mnie samą z tym kędzierzawym kretynem! O tak, zemsta czasem bywa słodka.
- Czyżby dalej bolała cię stopa? – Uśmiechnęłam się złośliwie do muzyka, który zajął miejsce naprzeciwko mnie przy kuchennym stole. Nie wyglądał na zadowolonego, że odważyłam się wspomnieć o wczorajszym incydencie. No ale przecież sam się o to prosił! Wystarczyło pozwolić mi w spokoju odejść.
- A czy ty przypadkiem nie zapodziałaś gdzieś swojego telefonu? – Teraz usta Harry’ego wykrzywiał uśmiech samozadowolenia. Zmarszczyłam brwi. Wczorajszego wieczora byłam tak zdenerwowana, że nawet nie zastanawiałam się nad tym, gdzie zapodziałam iPhone’a. W prawdzie rodzice wspominali coś o tym, że próbowali się do mnie zadzwonić, ale jak zwykle nie przejmowałam się ich marudzeniem. Teraz jakby się tak zastanowić…
- Oddawaj – mruknęłam nieuprzejmie, wyciągając przy tym dłoń w stronę Stylesa. – Nie możesz przetrzymywać mojej własności. Wiesz jak to się nazywa? Kradzież!
- Kopciuszek nie pozostawił pantofelka, ale telefon może być – a ten znów swoje. Prychnęłam cicho, podnosząc się z miejsca. – Znów uciekasz?
- Jestem w swoim domu – zauważyłam. – Idę się przebrać w coś bardziej odpowiedniego na naszą rozmowę.
- Ta skąpa pidżamka jest nawet niczego sobie.
Styles znów zmierzył mnie łakomym spojrzeniem. Głupi dzieciak. Wspinając się po schodach na piętro krzyknęłam jeszcze, by zostawił telefon na stole i sobie poszedł. Zdawałam sobie sprawę, że raczej nie posłucha. Koleś jest głuchy jak pień! Nic do niego nie dociera. Może powinnam zacząć mówić w jego języku? Problem w tym, że bredziecki już dawno wyszedł z użycia.
Wyglądało na to, że szykuje się piękny, słoneczny dzień. Zerknęłam jeszcze na termometr za oknem, który już wskazywał ponad dwadzieścia pięć stopni. Otworzyłam drzwi garderoby, cmokając ostentacyjnie. Kolejny raz miałam problem z podjęciem odpowiedniej decyzji co na siebie włożyć. Po dziesięciu minutach zdecydowałam się wreszcie na zwiewną sukienkę z motywem kwiatowym, która sięgała do połowy uda. Kiedyś ojciec stwierdził, że ubieram się zbyt wyzywająco. On nie rozumie współczesnej mody. Według niego powinnam chodzić w habicie. A jeszcze lepiej by było, gdybym wstąpiła do zakonu. Tylko kochana Desirae jest taka słodka i niewinna. Jasne. To tylko kwestia czasu.
- Kopciuszku, ślicznie wyglądasz.
Przeglądając się w wielkim lustrze dostrzegłam odbicie drugiej postaci. Westchnęłam z irytacją.
- Miałeś siedzieć w kuchni i przestań nazywać mnie Kopciuszkiem.
- Zrobię to pod warunkiem, że ty nie będziesz nazywać mnie Potter – loczek oparł się beztrosko o framugę drzwi prowadzących do mojego pokoju. – Więc jak będzie?
- Uch, pewnie nie mam wyjścia i zacznijmy od nowa – niechętnie wyciągnęłam dłoń w stronę chłopaka. – Jestem Chanelle.
- Harry.
                Kiedy uścisnął moją dłoń poczułam, że na moje policzki wkrada się czerwony rumieniec. To zabawne, ale jego skóra była taka przyjemna w dotyku i ciepła. Ściskał moją dłoń zdecydowanie za długo i jakoś mi to nie przeszkadzało. Nasze spojrzenia skrzyżowały się na krótką chwilę. Poczułam przyjemne ciepło rozchodzące się w okolicach serca. Między nami zaczęła tworzyć się nić porozumienia, która brutalnie została zerwana przez Desirae. Siostra wpadła do mojego pokoju, krzycząc głośno:
- O mój Boże! – Podskakiwała radośnie w miejscu, wyglądając przy tym jak mała małpka. – To Harry Styles! Jest w moim domu!
                Wyszarpnęłam dłoń, strzepnęłam z sukienki nieistniejący pyłek.
- Wychodzę – oznajmiłam, zerkając następnie na Harry’ego. – Mój telefon zostaw na łóżku – szepnęłam.

Anastazja
Gdy wyszłam z łazienki na łóżku siedzieli ramię w ramię Harry i Zayn. Spojrzałam na nich morderczym wzrokiem, który najwyraźniej nie zrobił na nich wrażenia. Cóż.
- Dobra, dwa pytania. Pierwsze: co do jasnej cholery wy dwaj tu robicie?! A po drugie: gdzie Elle? – Powiedziałam, prawie, że krzycząc, gdy w tym momencie wparowała do pokoju mojego i przyjaciółki jej młodsza siostra z jakimiś akcesoriami z One Direction. OMG. Jaki obciach.
- Nie krzycz na nich! To nie są twoi koledzy! – Młoda wydarła się na mnie, a chłopaki mocno rozbawionym wzrokiem spojrzeli po sobie, a następnie skupili oczy na mnie.
- Powiem ci, gdzie złośnica się podziała, ale proszę… - powiedział Harry i w tym momencie pokazał prawie nie zauważalnie palcem na „to małe coś”.
- Desirae. Nie zapomniałaś może wziąć jakiś kartek? Wiesz, tak, żeby poprosić chłopaków o autografy? – Ta jak wyleciała to o mało nie zabiła i mnie i siebie. Jednak nie dałam się oszołomić i jak tylko zniknęła w swoim pokoju, ściągnęłam chłopaków na dół, do kuchni.
Usiedliśmy wszyscy troje przy dużym stole, gdzie zaledwie półtorej godziny temu jadłam śniadanie w towarzystwie przyjaciółki. Teraz jednak zostałam sama z dwójką sławnych chłopaków, z którymi dodatkowo miałam problem w porozumiewaniu się. Ech. Głupi angielski! Jednak na moje szczęście, Zayna najwyraźniej bawił mój brak języka i dzięki temu bawiąc się w szarady daliśmy radę.
Harry powiedział mi, że Elle po prostu się ubrała i wyszła. Ok, jedna sprawa wyjaśniona. A po co oni tu siedzieli i czekali? Harry miał zostawić telefon mojej przyjaciółki i wyjść, a wtem się okazało, że Zayn, po prostu się za nim przypałętał, bo rzekomo nie miał nic do roboty. Jasne. Bo ja w to uwierzę.
- Dobra, ja idę poszukać Elle – powiedział kędzierzawy i nawet nie czekając na naszą reakcję wyszedł. Spoko, że to ja powinnam raczej jej szukać, a nie on. Szczególnie nie ON. Chyba, że pragnie dostać po gębie.
- Pięknie wyglądałaś. – Z zamyślenia wyrwał mnie słodki głos brunecika. Czułam jak moje policzki płoną, ale nie mogłam się opanować.
- Dziękuję dzieciaczku, ale czy zdajesz sobie sprawę, że może i tylko o rok, ale jestem od ciebie starsza?- Powiedziałam z szyderczym uśmieszkiem na ustach.
- Mi to nie przeszkadza… - jego głos zrobił się mocno rozmarzony. Taki, jakim Alan zawsze chciał spowodować, żeby w moim brzuchu latały motylki. Boże. Co za podstępna żmija. Po prostu… Po prostu, to mnie jara! Co za niewyrachowany gówniarz! Jego brązowe oczy topiły we mnie wszystko. Powodowały nawet, że zapominałam o ukochanym. Fuck! Przecież to dzieciak! Jak tak można? Ale… ale on ma taki słodki uśmiech, takie piękne ciemne oczy, piękną czuprynę. Po prostu się rozpływam.
- Uraziłem cię? – Zapytał chłopak lekko przestraszony tym, że zamilkłam i zatonęłam w myślach. Odmachałam głową, że nie. Zrobiłam to, bo nie mogłam wymówić, ani jednego słowa. Byłam zszokowana, że taki gówniarz, a… a… no właśnie co? Powiedział ci, że ładnie wyglądasz świeżo po prysznicu, owinięta ręcznikiem. No i co z tego? A i dodał, że nie przeszkadza mu wiek. No spoko.
Co to za hałas? Głos Elle… za drzwiami wejściowymi? Głos Harrego? Jezzuuu. Jak ona się drze. Jeszcze chwila, a dojdzie do rękoczynów! Tak jak siedziałam, tak chyba w ciągu sekundy byłam przy drzwiach. Natychmiast je otworzyłam i znalazłam się w samym środku trzeciej wojny światowej.

Chanelle
                Stałam przed wejściem do mojego domu, próbując ignorować pytające spojrzenie ze strony Anastazji i Zayna. Właściwie, to ten drugi wyglądał raczej na rozbawionego całą sytuacją. Tak, szkoda tylko, że mi nie było do śmiechu! Miałam ochotę i jemu wykrzyczeć w twarz co myślę o takich zadufanych w sobie gwiazdkach, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam. No cóż. Liczenie do dziesięciu czasem jednak zdaje egzamin. Mimo wszystko postanowiłam skupić całą złość na kędzierzawym osobniku, który bez przerwy powtarzał jak mu przykro i tak dalej. Idiota. Nie wiedział, że ze mną takie numery po prostu nie przejdą. Zwykłe płaszczenie się nie wystarcza. Nie w takich okolicznościach!
- Wepchnąłeś mnie do wody kretynie! – Ponownie zaczęłam się wydzierać, nie żałując przy tym gardła, które zdarte było już do granic wytrzymałości. Harry cofnął się o kilka kroków, gdy zaczęłam wymachiwać rękoma przed jego twarzą.
                Co złego było w samotnym spacerowaniu po Bayswater – dzielnicy, w której się wychowywałam. Tutaj także mieściła się najlepsza piekarnia w całym Londynie, o czym większość mieszkańców nie miała zielonego pojęcia. Całe szczęście. Dzięki temu nie musiałam stać w długich kolejkach mając nadzieję, że ktoś nie wykupi mojego ulubionego przysmaku. W prawdzie nie przepadałam za słodyczami, ale teraz zdecydowałam się na dwie kokosanki. Delektowałam się delikatnym smakiem, spacerując beztrosko wzdłuż strumyka w pobliskim parku. Wtedy też pojawił się Styles.
- Sama wpadłaś i mam już dość tego ciągłego przepraszania – jęknął kędzierzawy, chowając dłonie do kieszeni spodni. – Spadam stąd.
- Jasne idź! Uciekaj, tchórzu – warknęłam, nie patrząc już w zielone tęczówki chłopaka. Idiota. No po prostu skończony kretyn z niego. Jak w ogóle mogłam pomyśleć, że uda mi się go polubić!
- Wiesz ty co? – Styles chwycił mój nadgarstek sprawiając, że znów znajdowałam się zdecydowanie za blisko niego. – Jesteś cholerną, zapatrzoną w siebie egoistką. Dziwne, że od razu się na tobie nie poznałem. Zazwyczaj takie osoby wyczuwam na kilometr.
- Harry, ja myślę, że już wystarczy – szepnął Zayn widząc, że sytuacja powoli wymyka się spod kontroli. Wyrwałam nadgarstek z żelaznego uścisku i powstrzymując potok łez dodałam jeszcze:
- Znikaj Styles. Żałuję, że kiedykolwiek ciebie poznałam – wyszeptałam, wchodząc do domu.
                Wbiegłam po schodach na piętro, wpadłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. W tej chwili nie miałam ochoty na rozmowę z kimkolwiek. Rzuciłam się na łóżko, zajmując się tarmoszeniem poduszki. Z tego spotkania wynikła tylko jedna, dobra rzecz. Odzyskałam swój telefon.

3 komentarze:

  1. Nie wiem jaka magia jest w tym opowiadaniu, ale za każdym razem jak jest jakaś akcja to śmieje się jak głupia do tego monitora! Całkiem fajny pomysł, kiedy piszą dwie autorki z dwoma perspektywami dziewczyn. Zauważyłam, że Harry wielokrotnie w opowiadaniach jest przedstawiony w taki sposób, że flirtuje a potem daje cięte riposty. Mi to w ogóle nie przeszkadza, wręcz uwielbiam postać Harrego. Szkoda tylko, że Zayna jest nieco mniej, ale mam nadzieję, że niedługo będzie znacznie lepiej! :) Pozdrawiam i czekam na nowość! /sensitive-touch/

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko fajnie tylko rzadko. Dluższy kom dam jak naucze sie obslugi nowej klawiatury ;)
    ~Shibushi

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jak zawsze najlepszy :D uśmiałam się max. hahahah Zaynik sobie przyszedł dla towarzystwa no i co :D Wydaje mi sie ze Chanelle jednak zbyt gwałtownie zareagowała ;o w sumie nie wiem bo mnie tam nie było haha ale mogłaby to obrócić w żart no ale trudno sie mowi, jej sprawa:D i tak będzie z harrym haha :D a jakaś pikanteria musi byc ! czekam oczywiscie3 na dalszy ciąg akcji a tymczasem u mnie na http://wishmeyourself.blogspot.com pojawił się Rozdział 6.'There is nothing so unlucky as depending on luck.' Serdecznie zapraszam! paulinxoxo

    OdpowiedzUsuń