Anastazja
Elle nastawiona do
tych chłopaków jest całkowicie obojętnie. Jednak po jej zachowaniu do „Pottera”
widać, że nie wisi jej koło nosa. Czuję, że coś się święci. W jej oczach widzę
wrogość do niego, jednak jest dla mnie lekko podejrzane, że w kółko o nim gada.
Nawet ja nie nawijam tyle o Zaynie.
Właśnie jadłyśmy
śniadanie, kiedy młoda zeszła na dół. Spojrzała po nas, zmierzyła nas
dokładnie, a potem rzuciła od niechcenia:
- Ja nie wiem, co chłopaki z One
Direction widzieli w was. Nie dość, że starsze, to wyglądające jak wypłosze – i
wyszła. Aha, ta satysfakcja! Satysfakcja, że młoda dostała po nosie!
Odnośnie jej
„dorosłej” uwagi: jak do licha ma
wyglądać dziewczyna, gdy ledwo wstanie z łóżka? Moje włosy zmęczone całonocnym
wierceniem się na poduszce, wyglądały jak wykręcony mop, oczy miałam podkrążone
jakby ktoś mi je podbił, a moja piżama, no cóż. Różowa w ciapki. Krótkie
spodenki i krótki rękawek, w których wyglądam jak dziewczynka z przedszkola, ale
co tam. Lubię tak się czuć.
- Boże jaki dzieciak z tego Pottera.
Myśli, że jest Bogiem, a jest nikim! Aż brak mi słów – moja przyjaciółka tak
wyliczała, a ja tylko na nią patrzyłam znad miski płatków i zastanawiałam się
co tak naprawdę kłębi się w jej główce. Cały czas o nim gadała.
- Elle. Czyżby ten dzieciak ci się
spodobał? – powiedziałam z zawadiackim uśmieszkiem na ustach. Przyjaciółkę,
zamurowało. Zaczerwieniła się, a ja patrzyłam, jak przez jej twarz przebiegają
różne emocje.
- Niee. Ana, co Ty wymyślasz? – Głos jej
mocno drżał. W tym momencie, tylko i wyłącznie na jej szczęście zadzwonił
dzwonek do drzwi. Hm. Któż to może być?
- Pójdę otworzyć – i zniknęła, a gdy
usłyszałam jej krzyk przerażenia natychmiast wyleciałam do przedpokoju jak
poparzona. W drzwiach właśnie stał obiekt złości Elle. Ja po cichu przemknęłam
na górę i poleciałam do łazienki. Nie chciałam przeszkadzać. Usłyszałam jak
rozmawiają. W głosie Elle było coraz mniej przerażenia zmieszanego ze złością i
zadziwiająco zastępował to przyjacielski ton. Dziwne. Cóż. Nie miałam zamiaru
podsłuchiwać, więc odkręciłam wodę i zanurzyłam się w gorącym prysznicu.
Uwielbiam wodę, gdybym tylko mogła, chodziłabym codziennie na basen i spędzała
tam kilka godzin. Kocham to uczucie jak woda otula moją twarz, a ciało lekko
się unosi ku górze.
- Ana! Ty wredna ruda mendo! Zostawiłaś
mnie z NIM! Wyłaź, żebym mogła Ci nakopać! – Krzyczała. Ech, pora ulotnić się
ze swojego spokoju ducha i rozluźnienia. Zaraz zginę. Owinęłam się ręcznikiem i
spojrzałam w zaparowane lustro. Rude długie włosy z jaśniejącymi gdzieniegdzie
pasemkami, intensywnie zielone oczy i nieduże usta. Słodka dziewczynka z
przedszkola. Dziś chyba zaplotę dwa warkoczyki – tak jak na dziecko przystało.
Podsuszyłam lekko
włosy i wyszłam w ręczniku z piżamką w ręku. Jednak, gdy spojrzałam kto siedzi
na moim łóżku o mało co nie zemdlałam, bądź zapadłam się pod ziemię. W oczach
Elle widziałam iskierki złośliwości. Co za wredna kasztanowa istota. Podeszłam
szybko do szafy, gdzie przyjaciółka zrobiła mi miejsce na moje rzeczy, wzięłam
luźne dresowe, szare spodnie ze ściągaczami na kostkach i do tego obcisłą,
białą koszulkę z Sylwestrem i Twitty’m. Szarpnęłam jeszcze bieliznę i uciekłam
z powrotem do łazienki zgarniając przy okazji przyjaciółkę.
- Czyś ty oszalała!? – Prawie, że
wrzeszczałam. Elle wyjaśniała, że sami tu wleźli, a Zayn, chciał mnie zobaczyć.
Super. Zobaczył. W ręczniku. Bomba, gdyby Alan się o tym dowiedział, to by mnie
chyba zabił…
Wysuszyłam włosy,
ubrałam się, wyperfumowałam, lekko umalowałam i zrobiłam sobie dwa warkoczyki.
Cóż. Pora się zmierzyć oko w oko z chłopakami, którzy przed chwilą jeszcze
oglądali mnie prawie, że nagą.
Chanelle
W
pierwszej chwili naturalnym odruchem była chęć zamknięcia drzwi przed tą
dwójką, która zjawiła się w progu z samego rana. Niestety stopa kędzierzawego
mi to uniemożliwiła. Widziałam jak krzywi się nieznacznie, kiedy napierałam na
drzwi, mimo wszystko próbując je zamknąć. Rzecz jasna nikt nie powinien mieć
mnie teraz za wiedźmę bez serca! Nie włożyłam w to zbyt wiele siły z dwóch
powodów: nie krzywdzę ludzi celowo, a poza tym nie dysponuję dużymi pokładami
energii. Od zawsze było ze mnie wątłe dziewczę.
W
ramach zemsty na Anastazji z radością wskazałam mulatowi jej pokój. W prawdzie
nie rozumiałam dlaczego tak bardzo mu zależało na odwiedzinach u mojej
przyjaciółki, ale co mi tam. Zostawiła mnie samą z tym kędzierzawym kretynem! O
tak, zemsta czasem bywa słodka.
- Czyżby dalej bolała cię stopa? –
Uśmiechnęłam się złośliwie do muzyka, który zajął miejsce naprzeciwko mnie przy
kuchennym stole. Nie wyglądał na zadowolonego, że odważyłam się wspomnieć o
wczorajszym incydencie. No ale przecież sam się o to prosił! Wystarczyło pozwolić
mi w spokoju odejść.
- A czy ty przypadkiem nie zapodziałaś
gdzieś swojego telefonu? – Teraz usta Harry’ego wykrzywiał uśmiech
samozadowolenia. Zmarszczyłam brwi. Wczorajszego wieczora byłam tak
zdenerwowana, że nawet nie zastanawiałam się nad tym, gdzie zapodziałam
iPhone’a. W prawdzie rodzice wspominali coś o tym, że próbowali się do mnie
zadzwonić, ale jak zwykle nie przejmowałam się ich marudzeniem. Teraz jakby się
tak zastanowić…
- Oddawaj – mruknęłam nieuprzejmie,
wyciągając przy tym dłoń w stronę Stylesa. – Nie możesz przetrzymywać mojej
własności. Wiesz jak to się nazywa? Kradzież!
- Kopciuszek nie pozostawił pantofelka,
ale telefon może być – a ten znów swoje. Prychnęłam cicho, podnosząc się z
miejsca. – Znów uciekasz?
- Jestem w swoim domu – zauważyłam. – Idę
się przebrać w coś bardziej odpowiedniego na naszą rozmowę.
- Ta skąpa pidżamka jest nawet niczego
sobie.
Styles znów zmierzył
mnie łakomym spojrzeniem. Głupi dzieciak. Wspinając się po schodach na piętro
krzyknęłam jeszcze, by zostawił telefon na stole i sobie poszedł. Zdawałam
sobie sprawę, że raczej nie posłucha. Koleś jest głuchy jak pień! Nic do niego
nie dociera. Może powinnam zacząć mówić w jego języku? Problem w tym, że bredziecki już dawno wyszedł z użycia.
Wyglądało na to, że
szykuje się piękny, słoneczny dzień. Zerknęłam jeszcze na termometr za oknem,
który już wskazywał ponad dwadzieścia pięć stopni. Otworzyłam drzwi garderoby,
cmokając ostentacyjnie. Kolejny raz miałam problem z podjęciem odpowiedniej
decyzji co na siebie włożyć. Po dziesięciu minutach zdecydowałam się wreszcie
na zwiewną sukienkę z motywem kwiatowym, która sięgała do połowy uda. Kiedyś
ojciec stwierdził, że ubieram się zbyt wyzywająco. On nie rozumie współczesnej
mody. Według niego powinnam chodzić w habicie. A jeszcze lepiej by było, gdybym
wstąpiła do zakonu. Tylko kochana Desirae jest taka słodka i niewinna. Jasne.
To tylko kwestia czasu.
- Kopciuszku, ślicznie wyglądasz.
Przeglądając się w
wielkim lustrze dostrzegłam odbicie drugiej postaci. Westchnęłam z irytacją.
- Miałeś siedzieć w kuchni i przestań
nazywać mnie Kopciuszkiem.
- Zrobię to pod warunkiem, że ty nie
będziesz nazywać mnie Potter – loczek oparł się beztrosko o framugę drzwi
prowadzących do mojego pokoju. – Więc jak będzie?
- Uch, pewnie nie mam wyjścia i zacznijmy
od nowa – niechętnie wyciągnęłam dłoń w stronę chłopaka. – Jestem Chanelle.
- Harry.
Kiedy
uścisnął moją dłoń poczułam, że na moje policzki wkrada się czerwony rumieniec.
To zabawne, ale jego skóra była taka przyjemna w dotyku i ciepła. Ściskał moją
dłoń zdecydowanie za długo i jakoś mi to nie przeszkadzało. Nasze spojrzenia
skrzyżowały się na krótką chwilę. Poczułam przyjemne ciepło rozchodzące się w
okolicach serca. Między nami zaczęła tworzyć się nić porozumienia, która
brutalnie została zerwana przez Desirae. Siostra wpadła do mojego pokoju,
krzycząc głośno:
- O mój Boże! – Podskakiwała radośnie w
miejscu, wyglądając przy tym jak mała małpka. – To Harry Styles! Jest w moim
domu!
Wyszarpnęłam
dłoń, strzepnęłam z sukienki nieistniejący pyłek.
- Wychodzę – oznajmiłam, zerkając
następnie na Harry’ego. – Mój telefon zostaw na łóżku – szepnęłam.
Anastazja
Gdy wyszłam z łazienki
na łóżku siedzieli ramię w ramię Harry i Zayn. Spojrzałam na nich morderczym
wzrokiem, który najwyraźniej nie zrobił na nich wrażenia. Cóż.
- Dobra, dwa pytania. Pierwsze: co do
jasnej cholery wy dwaj tu robicie?! A po drugie: gdzie Elle? – Powiedziałam,
prawie, że krzycząc, gdy w tym momencie wparowała do pokoju mojego i
przyjaciółki jej młodsza siostra z jakimiś akcesoriami z One Direction. OMG. Jaki obciach.
- Nie krzycz na nich! To nie są twoi
koledzy! – Młoda wydarła się na mnie, a chłopaki mocno rozbawionym wzrokiem
spojrzeli po sobie, a następnie skupili oczy na mnie.
- Powiem ci, gdzie złośnica się podziała,
ale proszę… - powiedział Harry i w tym momencie pokazał prawie nie zauważalnie
palcem na „to małe coś”.
- Desirae. Nie zapomniałaś może wziąć
jakiś kartek? Wiesz, tak, żeby poprosić chłopaków o autografy? – Ta jak
wyleciała to o mało nie zabiła i mnie i siebie. Jednak nie dałam się oszołomić
i jak tylko zniknęła w swoim pokoju, ściągnęłam chłopaków na dół, do kuchni.
Usiedliśmy wszyscy
troje przy dużym stole, gdzie zaledwie półtorej godziny temu jadłam śniadanie w
towarzystwie przyjaciółki. Teraz jednak zostałam sama z dwójką sławnych
chłopaków, z którymi dodatkowo miałam problem w porozumiewaniu się. Ech. Głupi
angielski! Jednak na moje szczęście, Zayna najwyraźniej bawił mój brak języka i
dzięki temu bawiąc się w szarady daliśmy radę.
Harry powiedział mi,
że Elle po prostu się ubrała i wyszła. Ok, jedna sprawa wyjaśniona. A po co oni
tu siedzieli i czekali? Harry miał zostawić telefon mojej przyjaciółki i wyjść,
a wtem się okazało, że Zayn, po prostu się za nim przypałętał, bo rzekomo nie
miał nic do roboty. Jasne. Bo ja w to uwierzę.
- Dobra, ja idę poszukać Elle –
powiedział kędzierzawy i nawet nie czekając na naszą reakcję wyszedł. Spoko, że
to ja powinnam raczej jej szukać, a nie on. Szczególnie nie ON. Chyba, że pragnie dostać po gębie.
- Pięknie wyglądałaś. – Z zamyślenia
wyrwał mnie słodki głos brunecika. Czułam jak moje policzki płoną, ale nie
mogłam się opanować.
- Dziękuję dzieciaczku, ale czy zdajesz
sobie sprawę, że może i tylko o rok, ale jestem od ciebie starsza?- Powiedziałam
z szyderczym uśmieszkiem na ustach.
- Mi to nie przeszkadza… - jego głos
zrobił się mocno rozmarzony. Taki, jakim Alan zawsze chciał spowodować, żeby w
moim brzuchu latały motylki. Boże. Co za podstępna żmija. Po prostu… Po prostu,
to mnie jara! Co za niewyrachowany gówniarz! Jego brązowe oczy topiły we mnie
wszystko. Powodowały nawet, że zapominałam o ukochanym. Fuck! Przecież to
dzieciak! Jak tak można? Ale… ale on ma taki słodki uśmiech, takie piękne
ciemne oczy, piękną czuprynę. Po prostu się rozpływam.
- Uraziłem cię? – Zapytał chłopak lekko
przestraszony tym, że zamilkłam i zatonęłam w myślach. Odmachałam głową, że
nie. Zrobiłam to, bo nie mogłam wymówić, ani jednego słowa. Byłam zszokowana,
że taki gówniarz, a… a… no właśnie co? Powiedział ci, że ładnie wyglądasz
świeżo po prysznicu, owinięta ręcznikiem. No i co z tego? A i dodał, że nie
przeszkadza mu wiek. No spoko.
Co to za hałas? Głos
Elle… za drzwiami wejściowymi? Głos Harrego? Jezzuuu. Jak ona się drze. Jeszcze
chwila, a dojdzie do rękoczynów! Tak jak siedziałam, tak chyba w ciągu sekundy
byłam przy drzwiach. Natychmiast je otworzyłam i znalazłam się w samym środku
trzeciej wojny światowej.
Chanelle
Stałam
przed wejściem do mojego domu, próbując ignorować pytające spojrzenie ze strony
Anastazji i Zayna. Właściwie, to ten drugi wyglądał raczej na rozbawionego całą
sytuacją. Tak, szkoda tylko, że mi nie było do śmiechu! Miałam ochotę i jemu
wykrzyczeć w twarz co myślę o takich zadufanych w sobie gwiazdkach, ale w
ostatniej chwili się powstrzymałam. No cóż. Liczenie do dziesięciu czasem
jednak zdaje egzamin. Mimo wszystko postanowiłam skupić całą złość na
kędzierzawym osobniku, który bez przerwy powtarzał jak mu przykro i tak dalej.
Idiota. Nie wiedział, że ze mną takie numery po prostu nie przejdą. Zwykłe
płaszczenie się nie wystarcza. Nie w takich okolicznościach!
- Wepchnąłeś mnie do wody kretynie! –
Ponownie zaczęłam się wydzierać, nie żałując przy tym gardła, które zdarte było
już do granic wytrzymałości. Harry cofnął się o kilka kroków, gdy zaczęłam
wymachiwać rękoma przed jego twarzą.
Co
złego było w samotnym spacerowaniu po Bayswater – dzielnicy, w której się
wychowywałam. Tutaj także mieściła się najlepsza piekarnia w całym Londynie, o
czym większość mieszkańców nie miała zielonego pojęcia. Całe szczęście. Dzięki
temu nie musiałam stać w długich kolejkach mając nadzieję, że ktoś nie wykupi
mojego ulubionego przysmaku. W prawdzie nie przepadałam za słodyczami, ale
teraz zdecydowałam się na dwie kokosanki. Delektowałam się delikatnym smakiem,
spacerując beztrosko wzdłuż strumyka w pobliskim parku. Wtedy też pojawił się
Styles.
- Sama wpadłaś i mam już dość tego
ciągłego przepraszania – jęknął kędzierzawy, chowając dłonie do kieszeni
spodni. – Spadam stąd.
- Jasne idź! Uciekaj, tchórzu –
warknęłam, nie patrząc już w zielone tęczówki chłopaka. Idiota. No po prostu
skończony kretyn z niego. Jak w ogóle mogłam pomyśleć, że uda mi się go
polubić!
- Wiesz ty co? – Styles chwycił mój
nadgarstek sprawiając, że znów znajdowałam się zdecydowanie za blisko niego. –
Jesteś cholerną, zapatrzoną w siebie egoistką. Dziwne, że od razu się na tobie
nie poznałem. Zazwyczaj takie osoby wyczuwam na kilometr.
- Harry, ja myślę, że już wystarczy –
szepnął Zayn widząc, że sytuacja powoli wymyka się spod kontroli. Wyrwałam
nadgarstek z żelaznego uścisku i powstrzymując potok łez dodałam jeszcze:
- Znikaj Styles. Żałuję, że kiedykolwiek
ciebie poznałam – wyszeptałam, wchodząc do domu.
Wbiegłam po schodach na piętro,
wpadłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. W tej chwili nie miałam
ochoty na rozmowę z kimkolwiek. Rzuciłam się na łóżko, zajmując się
tarmoszeniem poduszki. Z tego spotkania wynikła tylko jedna, dobra rzecz.
Odzyskałam swój telefon.
Nie wiem jaka magia jest w tym opowiadaniu, ale za każdym razem jak jest jakaś akcja to śmieje się jak głupia do tego monitora! Całkiem fajny pomysł, kiedy piszą dwie autorki z dwoma perspektywami dziewczyn. Zauważyłam, że Harry wielokrotnie w opowiadaniach jest przedstawiony w taki sposób, że flirtuje a potem daje cięte riposty. Mi to w ogóle nie przeszkadza, wręcz uwielbiam postać Harrego. Szkoda tylko, że Zayna jest nieco mniej, ale mam nadzieję, że niedługo będzie znacznie lepiej! :) Pozdrawiam i czekam na nowość! /sensitive-touch/
OdpowiedzUsuńWszystko fajnie tylko rzadko. Dluższy kom dam jak naucze sie obslugi nowej klawiatury ;)
OdpowiedzUsuń~Shibushi
Rozdział jak zawsze najlepszy :D uśmiałam się max. hahahah Zaynik sobie przyszedł dla towarzystwa no i co :D Wydaje mi sie ze Chanelle jednak zbyt gwałtownie zareagowała ;o w sumie nie wiem bo mnie tam nie było haha ale mogłaby to obrócić w żart no ale trudno sie mowi, jej sprawa:D i tak będzie z harrym haha :D a jakaś pikanteria musi byc ! czekam oczywiscie3 na dalszy ciąg akcji a tymczasem u mnie na http://wishmeyourself.blogspot.com pojawił się Rozdział 6.'There is nothing so unlucky as depending on luck.' Serdecznie zapraszam! paulinxoxo
OdpowiedzUsuń