20 stycznia 2013

4. Leave you torn apart.



Anastazja
Zayn, zabrał swojego kolegę i odchodząc obejrzał się przez ramię, uśmiechając się do mnie. Ja jednak nie odwzajemniłam tego, bo jak się miałam śmiać, skoro jego przyjaciel obraża moją przyjaciółkę? Elle, gdy tylko weszła do mieszkania, natychmiast poleciała na górę.
- Elle zaczekaj! – Krzyknęłam za nią, gdy ta wbiegała po schodach. Zatrzasnęłam szybko drzwi i poleciałam za nią. – Elle! Otwórz! Pogadajmy! Nie przejmuj się tym co gada ten dzieciak! Otwórz drzwi i pogadamy! Proszę! - Jednak moje prośby na nic się zdały. Usiadłam więc bezradnie pod drzwiami i słyszałam tylko jak wyżywała się na poduszce. Co miałam zrobić? Wywarzyć drzwi? O nie, zdecydowanie nie.
Siedziałam przybita i wyciągnęłam telefon. Patrzyłam na niego i długo zastanawiałam się, czy napisać do Alana. Zastanawiać się, czy napisać do chłopaka? Oj chyba coś jest nie tak ze mną. O, sms. „Hi”. Nieznany numer. Oj głupia nie jestem. Zayn. Chrzanię to. Nie odpisuję.
Hej Kochanie. Elle zamknęła się przede mną w pokoju. Jest wnerwiona. Co mam zrobić? Dziwnie się czuję. Kocham Cię.” Długo na odpowiedz czekać nie musiałam.
Hej Słoneczko. Spokojnie. Każdy czasem potrzebuje dla siebie trochę czasu. Nie denerwuj się i nie czatuj pod drzwiami, co zapewne teraz robisz. Pójdź może się przejść, czy coś takiego. Kocham Cię i bardzo tęsknie.
- Elle! Wychodzę pobiegać! Mam telefon. Odezwij się jak będziesz chciała…
                Wyszłam z domu, wsadziłam słuchawki w uszy i zatrzasnęłam drzwi. Doszłam spokojnym krokiem do bramki i spojrzałam w okno pokoju, gdzie siedziała moja przyjaciółka. Ruszyłam przed siebie, gdzie mnie nogi poniosły. Biegłam spokojnym, równym tempem, a myślami byłam gdzie indziej. Wsłuchana w muzykę z telefonu karciłam siebie samą za swoją zasraną opiekuńczość. Ktoś jest wściekły, a ja bym chętnie od kogoś tą złość zabrała i sama za niego się wyżywała. Ktoś przeżywa jakąś tragedię – ja chciałabym uśmierzyć ten ból. Ktoś czuje się samotny – ja chciałabym mu towarzyszyć. Niestety. Jestem taką dziwną osóbką. Niby złośliwą, ale ciepłą, pełną miłości do innych, dla innych.
                Dobiegłam do pobliskiego parku. Chciałam usiąść nad strumykiem i jeszcze porozmyślać, jednak od mojego celu odwiódł mnie widok Zayna w moim oraz Elle ulubionym miejscu nad wodą. Miałam nadzieję, że mnie nie zauważył, jednak coś mi nie wyszło i już po chwili chłopak stał naprzeciwko mnie, a ja patrzyłam w te jego ciemne, jak mocne piwo, oczy.
- Skąd masz mój numer? – Zapytałam spokojnym, jak na razie, głosem i założyłam ręce na piersi. Dzieciak nic nie odpowiedział, więc ja odwróciłam się na pięcie i już chciałam biec z powrotem do domu, kiedy on złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Od jego dłoni na moim nadgarstku krew pulsowała gorącym strumieniem, a mój nos otulony był przyjemną wonią męskich perfum. Pachniał zupełnie jak Alan. Lakosta, ciemnozielona. Moja ukochana.
Stałam z nim tak twarzą w twarz, zahipnotyzowana pięknym odorem unoszącym się nad nim oraz czarującym uśmiechem, że nawet nie zauważyłam, że jakieś panienki siedzące nieopodal nas na ławeczce pokazują na mnie palcem i coś do siebie mówią. Jak im się nie dziwić. Jakaś rudowłosa, ubrana jak dresiara, jest trzymana prawie za rękę, prawie przytulana przez jednego z chłopaków z zespołu One Direction.
- Przepraszam cię, muszę iść – rzuciłam cichym stłumionym głosem, wyrwałam się z jego objęć i pobiegłam szybko do domu. Może to dziwne, ale o mało się nie popłakałam po drodze. Dobrze, że biegłam szybko, bo bolący kręgosłup spowodował, że zapomniałam o przeżyciach sprzed chwili i musiałam usiąść. Byłam w połowie drogi do domu i siedziałam na kawałku trawy na brzegu parku. Nie byłam w stanie się ruszyć. Super. Kocham te zjechane krążki międzykręgowe.
- Hej. Dlaczego uciekłaś i siedzisz tutaj? – Zapytał zdyszany Zayn. Widać było, że biegł za mną. Dogonił mnie dopiero po chwili, bo pomimo, że już sporo lat temu przestałam trenować lekkoatletykę, to nadal umiałam szybko biegać. Nie dałam rady mu nic odpowiedzieć, bo nie dość, że byłam zdyszana, to strasznie bolały mnie plecy.
- Coś cię boli? – Odezwał się, jednak szybko sam odkrył odpowiedź, gdy zobaczył, że trzymam się kurczowo za plecy. – Chodź. Pomogę ci wrócić do domu.
Z jego pomocą podniosłam się z ziemi i przez całą drogę był moim oparciem. Chyba nigdy nie zapomnę min panienek, które nas mijały na ulicy. Szczególnie zaś w pamięci zostanie mi zdziwienie Desirae, która otworzyła nam drzwi.

Chanelle
                Kiedy złość już trochę mi przeszła, mogłam w spokoju zasiąść przed komputerem bez obawy, że zechcę rzucić nim o ścianę, jak to było w przypadku moich trzech poprzednich. Rodzice zdecydowali, iż to jest moja ostatnia szansa. Doradzili mi, że w razie kolejnego ataku złości powinnam wyżywać się na poduszce. Jeśli ją rozerwę, to raczej nic wielkiego się nie stanie. W przeciwieństwie do kolejnego komputera, który za każdym razem musiał mieć wypasione funkcje i być cholernie drogi. Nie to żebym ja sama czegoś takiego żądała. To mój ojciec był niespełnionym informatykiem, który zachwycał się każdą nowinką technologiczną.
                Zalogowałam się na swoim koncie na Twitterze. Całkiem przydatny portal, jeśli chce się być na bieżąco z najnowszymi informacjami ze świata show biznesu. Obserwowałam wiele słynnych modelek oraz aktorek. Każdego dnia zazdrościłam stylistom, którzy mogli im doradzać. Chciałam znaleźć się w tym elitarnym gronie. Niestety na razie pozostawało to w sferze marzeń. Przez ostatni rok próbowałam zacząć pracę jako asystentka. Bez doświadczenia nikt nie chciał mnie przyjąć, a czasem nie podobały się moje projekty. No cóż, nie musiałam mieć takiego samego gustu jak każdy. Niestety czas na rozpoczęcie kariery dobiegał końca. Rodzice oczekiwali ode mnie, że zacznę powoli wdrażać się w ich biznes lub pójdę na studia. Z dwojga złego wolałam tą drugą opcję. Nie interesowało mnie zarządzanie siecią restauracji. Rodzinny biznes. Też mi coś! Nich ich ukochana córeczka się tym zajmie. Desirae będzie odpowiednią kandydatką. Jestem tego pewna.
                To zabawne, że będąc zła na Stylesa, postanowiłam odnaleźć jego profil na Twitterze. Miałam ochotę napisać jakim jest pomyleńcem i pozerem. Nie zrobiłam tego z jednego powodu, a mianowicie zaciekawił mnie jego ostatni wpis, dodany przed dziesięcioma minutami.
To zabawne jak wiele można powiedzieć złych słów, a później gorzko tego żałować.
                Phi! Też mi coś. Fałszywy żal za grzechy się nie liczy i nie zostaną mu odkupione. Rzeczywiście powiedział o kilka słów za dużo. Zranił mnie. Nie byłam egoistką. A już tym bardziej nie byłam zapatrzona w siebie! Czy jest coś złego w tym, że człowiek wie czego chce od życia? Do tej pory nikt na mnie nie narzekał bez powodu. Styles nawet mnie nie znał. Nie miał prawa wygłaszać takich poglądów. Ile razy się widzieliśmy? Dwa. To zdecydowanie za mało, by dobrze poznać człowieka.
                Uśmiechnęłam się ironicznie, a moje palce same odnajdywały właściwe literki na klawiaturze. Nie mogłam pozostać dłużna kędzierzawemu. Rozpoczął wojnę, to teraz będzie musiał postarać się przegrać z godnością.
@Harry_Styles A jakież to zabawne gdy okazuje się, że Pan Idealny wcale nim nie jest!
                Nie minęło pięć minut, kiedy mój telefon zaczął dzwonić. Zerkając na wyświetlacz o mały włos nie prychnęłam ironicznie. Na ekranie widniało Twój Chłopak dzwoni, a nad napisem widniało zdjęcie wyszczerzonego Stylesa.
- Ty na serio myślisz, że odbiorę? – Skrzywiłam się, nie spuszczając wzroku z telefonu. – Niedoczekanie.
                Wrzuciłam urządzenie do szuflady i opuściłam swój pokój. Miałam nadzieję, że Anastazja już wróciła. Chciałam się komuś wyżalić. Dalsze duszenie negatywnych emocji nie było dobre. Tak przynajmniej powtarzał psycholog, do którego chodziłam przez wiele lat. I jakby się nad tym zastanowić, to pewnie przez niego jestem teraz tak porąbana.
- Och, w czymś przeszkodziłam? – Zapytałam z uśmieszkiem widząc, jak Malik pochyla się nad moja przyjaciółką. – Bo wiecie, jeśli trzeba to…
- Nie bądź głupia – warknęła Anastazja. – Zayn tylko mi pomógł wrócić do domu.
- I jeszcze może mam uwierzyć, że zrobił to zupełnie bezinteresownie? – Przewróciłam oczami. – Oni wszyscy są tacy sami.
                Wyciągnęłam z lodówki butelkę kefiru i zajęłam wygodne miejsce na kuchennym blacie. Zayn patrzył na mnie przez chwilę tymi ślicznymi oczkami. O nie, mój drogi. Na mnie to nie działa. Zacmokałam cicho.
- Przestań wytrzeszczać te piękne oczka, bo nic tym nie zdziałasz – uśmiechnęłam się uroczo. – A teraz spadaj. Odprowadziłeś Anastazję i teraz ja się nią zajmę. Jeśli nie wierzysz, to może inny argument zadziała. To mój dom. Nie życzę sobie, aby jakikolwiek idiota z waszego kretyńskiego zespołu tutaj przebywał, dotarło?
- Ale to także mój dom – pisnęła Desirae, której obecność w kuchni odnotowałam dopiero teraz. – Zayn może zostać!
- Młoda, nie masz jeszcze osiemnastu lat, więc zamilcz – warknęłam, przenosząc spojrzenie na Malika. – Żegnam.

Anastazja
                Obie Sharman, o mało co się nie pogryzły. Zayn patrzył na mnie wzrokiem zbitego psa, a we mnie tylko wzbierała złość. Plecy znacznie mniej już mnie bolały, więc usiadłam i obserwowałam wszystko. Głupio się czułam, ale co miałam zrobić? Włączyć się w sam środek rozróby? Siedziałam i patrzyłam.
Zayn jak stał, tak wyszedł. Co innego miał zrobić? Ja poszłam za nim i spokojnie zamknęłam drzwi.
- Może skończyć drzeć koty. Wasz obiekt kłótni właśnie wyszedł, a ja idę się położyć – powiedziałam  i poczłapałam spokojnym, delikatnym krokiem na górę do pokoju. Położyłam się i rozmyślałam. Rozmyślałam o niczym. Miałam kompletną pustkę we łbie. Nie lubię, gdy ktoś się przy mnie kłóci, a tym bardziej nie lubię wpychać się w kłótnie.
- Ana! – Krzyknęła  Elle zatrzaskując za sobą drzwi. – Po co go tu przyprowadziłaś?! Może trzeba było jeszcze wziąć po drodze tego kędzierzawego?! Nie wystarczy ci, że mnie wkurza nawet na odległość?!
- Co? Odbiło ci? Jaki miałabym interes w denerwowaniu cię jakiś gówniarzem? – Aż z nerwów usiadłam na łóżku pomimo bólu. – Weź  się przyznaj, że ci się podoba, a nie wnerwiasz się na mnie za to, że Zayn pomógł mi tylko wrócić do domu!
- Pomógł ci tylko wrócić do domu?! Myślisz, że dam się nabrać?!
- Oszalałaś?! Mam Alana! Nie potrzebuje jakiegoś dzieciaka z głupiego zespołu!
- Myślisz, że nie widzę jak na niego patrzysz? Jak się przymilasz?
- Chyba ci odbiło. Weź się zastanów. Mam dość. Popadasz w jakąś paranoję. Bye – powiedziałam i wyszłam z pokoju. Nie miałam ochoty nawet odwrócić się i spojrzeć jej w oczy. Oskarżała mnie o coś, co było kompletną nieprawdą. Ok, mogę się przyznać. Zayn mi się podoba, ale co z tego? Nie rzucę swojego chłopaka tylko dlatego, że mam taki kaprys. Elle szaleje na punkcie Harry’ego, ale przez to, że nie chce tego pokazać wyżywa się na wszystkim i na wszystkich.
                Kuśtykałam, ale musiałam wyjść się przewietrzyć. Wiedziałam, że powinnam leżeć, ale w towarzystwie kogoś kto na mnie najeżdża bez powodu, nie miałam ochoty. Byłam zmęczona już tym wszystkim i tym zespołem chociaż znałyśmy ich… DWA DNI! Porażka.
               Założyłam buty i wyszłam. Nawet nie obejrzałam się. Nagle dostałam sms’a „Hi”. Teraz jednak zdecydowałam się odpisać. „Hi”. Długo nie musiałam czekać na odpowiedź. „How are you?” Rozmowa się toczyła, a ja szłam tak zapatrzona w telefon, że nawet nie zauważyłam gdzie doszłam. Była już godzina osiemnasta i nie wiedziałam jak wrócić.
                Szłam i szłam, a bateria w moim telefonie jak na złość rozładowała się całkowicie przez esmsowanie z nieznajomym, więc nie miałam nawet jak zadzwonić do Elle, żeby pomogła mi wrócić. Cóż. Może jakoś dam radę.

Chanelle
                No pięknie. Przez Harry’ego Stylesa nagle pojawiło się mnóstwo problemów w moim życiu. Największym z nich byłam ja sama. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że powiedziałam o kilka słów za dużo. Anastazja nie była niczemu winna. Dotarło to do mnie z opóźnieniem. Próbowałam się do niej dodzwonić, ale nie odbierała. Telefon był wyłączony. Cudownie. Po jaką cholerę ja w ogóle zgodziłam się pójść na koncert?! Święty spokój nie był tego wart. Mogłam odmówić. Ojciec by trochę pokrzyczał, podobnie z resztą jak siostra, ale wszystko by się rozeszło po kościach.
- Masz przeprosić Zayna – zarządziła siostra, wchodząc do mojego pokoju bez pukania. Jak zwykle. – I Harry’ego też.
- Des, weź spadaj – warknęłam, ponownie zerkając na ekran mojej komórki. W dalszym ciągu widniał komunikat o pięciu nieodebranych połączeniach. Nie, nie chciałam oddzwaniać do Stylesa. W tym przypadku najlepiej było się zupełnie odciąć.
                Wbrew temu wszystkiemu co mówiła Anastazja – Harry mi się nie podobał. Oczywiście był przystojny, słodki i uroczy, ale po bliższym poznaniu stracił w moich oczach. Poza tym nie mogłabym umawiać się z chłopakiem młodszym ode mnie o dwa lata. To prawie mi podchodziło pod pedofilię. On osiemnastolatek, ja dwudziestolatka. Chore!
Nie zdziwiłam się, kiedy mój telefon zaczął znów wibrować. Trochę większym zaskoczeniem był fakt, iż moja dawna melodia zamieniła się w piosenkę zespołu One Direction. W dodatku była to ta, za którą nie przepadałam zbytnio przed Desirae, która słuchała tego kawałka na okrągło. Tytułu nie pamiętałam. To nie było istotne. Najważniejsze, że kolejny raz zdobyłam się na zignorowanie połączenia chociaż korciło mnie, by wysłuchać co Harry ma do powiedzenia.
- Chanelle, pozwól tutaj na chwilę.
Z dołu dobiegł głos mojego ojca. Również jego chciałam zignorować, ale nie pozwolił mi na to ostry ton jego głosu. Przez większość czasu Arthur Sharman był spokojnym i raczej nudnym człowiekiem. Bywały jednak chwile, gdy denerwowało go wszystko oraz wszyscy. Zazwyczaj powodem tego była kłótnia z moją matką lub problemy związane z jedną z restauracji. Tym razem chodziło najprawdopodobniej o jedno i drugie. Od dłuższego czasu światem rządził kryzys. Jadanie w drogich restauracjach ze zdrową żywnością przestało się opłacać. Taniej wychodziło zatrudnić kucharkę. W małżeństwie państwa Sharman również nie wiodło się najlepiej. Póki jednak nie zanosiło się na rozwód – nie miałam się czym martwić.
- Coś się stało? – Zapytałam z uśmiechem, wchodząc do przestronnego salonu. To było zdecydowanie najlepiej urządzone pomieszczenie w całym domu. Ściany miały kolor kremowy. Na jednej z nich wisiały zdjęcia szczęśliwej rodziny. W samym centrum znajdowała się fotografia przedstawiająca moich rodziców przed ich pierwszą restauracją. Teraz chyba tylko ona przynosi jakiekolwiek zyski.
- Potrzebna będzie mi twoja pomoc za dwa tygodnie – oznajmił ojciec, mierząc mnie bacznym spojrzeniem. – Ważny klient zarezerwował cały lokal na uroczystą kolację. Już kilka razy pracowałaś u nas jako kelnerka, więc powinnaś dać sobie radę.
- Rozumiem, że nie mam wyjścia.
- Zgadza się.
                No to ekstra.

Anastazja
Szłam i szłam szukając domu. Było coraz ciemniej i chłodniej. Niestety dodatkowo pustoszały ulice. Nie wiedziałam jak wrócić. Nawet, może i wstyd się przyznać, ale zapomniałam adres, gdzie mieszka moja przyjaciółka, więc nie miałam po co zatrzymywać ludzi.
Było coś koło 23, gdy zamyślona wpadłam na jakiegoś blondaska. Miał śliczne oczka i włosy. Był taki uroczy. Prawie jak dziecko.
- Hej! Ja cię znam! – Powiedział , chociaż ja go wcale nie mogłam sobie przypomnieć . Patrzyłam na niego, a mój wyraz twarzy podejrzewam, że nie mówił nic prócz „yyy… sorry, o co ci chodzi?”.
- Niall. Ten z One Direction. – Nagle go sobie przypomniałam. Normalnie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Śmieszne, ale w tym przypadku – prawdziwe.
- Przepraszam, nie poznałam cię. Jestem zmęczona, bo od paru godzin błąkam się jak głupia po mieście, bo nie umiem wrócić do domu Elle.
Chłopak uśmiechnął się, niby to życzliwie, jednak wiem, że pewnie chodziło mu o mój połamany język, a nie o to, że jestem mała zgubioną sierotką.
- Jest już za późno i jesteśmy bliżej posiadłości naszego zespołu, więc prześpisz się u nas, a jutro Zayn lub Harry odprowadza cię do przyjaciółki.
Nie sprzeciwiłam się, bo po co? Przecież, gdybym się nie zgodziła, to spokojnie można by mnie nazwać wariatką, albo gorzej. Byłam zmęczona i głodna, a poza tym nie znałam miasta, więc pałętanie się tu nie wchodziło w grę.
- Hej Zayn! Zobacz kogo przyprowadziłem! – Krzyknął Niall,  gdy tylko przekroczyliśmy próg ich domu. Ta. Domu. Domem to ja bym tego nie nazwała. Raczej willa. Tak. Willa. To dobre określenie.
Chłopak nie śpieszył się. Wstał z kanapy na której rozłożony był niczym księżniczka w samych bokserkach i koszulce. Podszedł niechętnie, lecz gdy tylko mnie zobaczył jego policzki zaczął palić rumieniec.
- Hej. Coś się stało? – Powiedział zdziwiony moja obecnością. Szczególnie, że nie było ze mną Elle.
- Pokłóciłam się z przyjaciółką. Wyszłam się przejść i tak jakby się zgubiłam.
Jego policzki już wróciły do swojego naturalnego koloru. Chyba zapomniała, że wciąż stoi przede mną w swoich słodkich, obcisłych bokserkach i jest w sumie pół nagi.
- Pewnie jesteś głodna – odezwał się Harry, który stał trochę dalej i dokładnie nam się przysłuchiwał, Zgodziłam się i poszłam z nimi do ich wielkiej kuchni. Zayn skoczył po krótkie, luźne spodenki i w sumie po jakimś czasie zostaliśmy sami przy stole. Sami na całym parterze, a reszta poszła spać do swoich pokoi.

2 komentarze:

  1. Biedna Anastazja. Zgubić sie w obcym mieście! Brr... Makabra!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny blog, zresztą ten rozdział też niczego sobie ;]
    Jestem w 99% pewna, że lokal wynajął Hazz lub któryś z członków 1D na kolacje ze swoją 'partnerką'.
    Co do stosunków pomiędzy Elle i Harrym to myślę, że nie będzie tak łatwo przez kilka najbliższych rozdziałów, bo z tego co zauważyłam to ta dziewczyna jest niesamowicie uparta.
    A pomiędzy Zaynem i Anastazją już powoli można wyczuć chemie, pomimo tego, że Ana ma Alana to wyczuwam 'przynajmniej' wakacyjny romans ;D
    Dopiero zaczęłam czytać tego bloga, a już mnie urzekł i szczerze powiedziawszy już nie mogę doczekać się następnej części.

    OdpowiedzUsuń