Anastazja
To takie śmieszne. Pół
nocy spędziłam z samym Zaynem i musze przyznać, że to bardzo miły chłopak. Gdy
reszta poszła na górę, my siedzieliśmy w kuchni, posprzątaliśmy po późnej
kolacji, a następnie siedzieliśmy przy stole i piliśmy herbatę ciągle gadając.
Koło trzeciej w nocy stwierdziliśmy, że obejrzymy jakiś film. Było tak miło. Aż
za miło. Siedzieliśmy pod jednym kocem, ja o niego oparta z kubkiem gorącej
czekolady. Gdy tak siedzieliśmy, on prawie w ogóle się nie ruszał. Ciekawe
czemu. Może dlatego, że gdy raz poszedł do toalety, ja później przez jakieś pół
godziny nie opierałam się na nim tylko siedziałam lekko odsunięta. Jednak
później znów poczułam się zbyt spokojnie i prawie, że na nim leżałam.
Pamiętałam o Alanie, cały czas go miałam przed oczami jednak chciałam czuć
zapach Zayna. Zapach, który był prawie identyczny jak Alana. Jezu. Co się ze
mną wtedy działo? Jasna Cholera!
Często na mnie patrzył
kątem oka. Czułam to. Widziałam. Jednak po co miałam reagować. Najzwyczajniej w
świecie, po prostu siedziałam i udawałam, że nie zauważam jego wzroku.
- To co idziemy spać? – Powiedziałam, gdy
tylko skończył się film i poczułam nagłe znużenie. Poszliśmy do jego pokoju.
- Ponieważ nie chcę, żebyś sobie o mnie
źle pomyślała, to ja będę spał na podłodze przy łóżku na którym będziesz spała
ty.
Gdy tylko chciałam się
sprzeciwić i powiedzieć, że lepiej będzie odwrotnie ten położył mi palec na
ustach i szepnął do ucha:
- Nie marudź. Ciesz się, że nie chcę NA
RAZIE spać razem z tobą.
Gdy skończył
uśmiechnął się zalotnie i poszedł po coś na dół. Ja w tym czasie rozglądałam
się wokół i patrzył co też słodki chłopczyk ma w swoim pokoju. Zanim jeszcze
Zayn wrócił zastanawiałam się dlaczego szepcząc mi do ucha tak podkreślił to
„na razie”. Niby później ma taki zamiar? Ha! Śmieszne. Choć może nie do końca.
- Czemu siedzisz taka smutna? – Zapytał,
gdy tylko wszedł do pokoju. Rzucił koce na ziemie i usiadł koło mnie na łóżku. Lekko
speszona nie wiedziałam czym się wykręcić, więc odpowiedziałam, że martwię się
tym co powie mi jutro Elle i czy nadal będzie na mnie zła. Nie do końca
skłamałam, bo o tym myślałam wcześniej.
- Nie zadręczaj się tym. Nie warto. Na
pewno wszystko będzie ok. Uwierz mi na słowo. – Przytulił mnie. Boże. Aż mnie
zamurowało. Po prostu mnie objął i przytulił. Czułam jego ciepło, jego zapach.
Ocknij się dziewczyno!
- A może chcesz jakąś pidżamę? – Zaproponował,
gdy dokładnie mi się przyjrzał i najwyraźniej trochę się wystraszył moją miną po
jego miłym i uroczym geście.
- Chętnie skorzystam. Wystarczą jakieś
luźne bokserki i koszulka.
To o co poprosiłam
dostałam bez problemu. Gdy już się przebrałam w łazience i wróciłam, położyłam
na łóżku i zakopałam pod kołdrą bacznie obserwowałam słodkiego mulata jak
szykuje sobie posłanie tuż obok łóżka.
- Dobranoc – powiedział i zgasił światło.
Położył się na ziemi, a ja przysunęłam się do krawędzi i patrzyłam na niego. On
na mnie też. Pomimo, że w pokoju było bardzo ciemno, a on miał brązowe oczy, widziałam
je bardzo dobrze. W tej chwili bardzo chciałam mieć moc czytania w myślach. Tak
bardzo chciałam wiedzieć o czym wtedy myślał.
Zasnęłam. Nawet nie
wiem kiedy.
Chanelle
Gdyby
nie fakt, że otrzymałam od mojej przyjaciółki wiadomość – zapewne wyruszyłabym
w samym środku nocy na poszukiwania jej. Nie chciałam przyznać się przed
rodzicami, jak postąpiłam razem z Anastazją oraz jej gościem. Bo przecież Zayn
nie przyszedł do mnie. Chciał jej pomóc. Zachowałam się niczym ostatnia
kretynka. Mam to chyba we krwi. I chociaż powinnam się cieszyć, że Anastazja
była cała i zdrowa, to jednak nie podobało mi się miejsce, w którym się
znalazła. Rezydencja One Direction.
Phi, też mi coś! Dom moich rodziców wcale nie był taki skromny, a jakoś w ten
sposób go nie określałam.
Zerwałam
się z łóżka parę minut po godzinie ósmej. Wzięłam szybki prysznic. Jako, że
znów zapowiadał się dość upalny dzień, zdecydowałam się założyć zwiewną
sukienkę w kolorze zielonym. Podobno podkreślała kolor moich oczu. Do kreacji
dobrałam czarne koturny oraz małą torebkę, w której ledwo zmieściła się moja
komórka i portfel. Jak to dobrze, że w krótkiej wiadomości Anastazja zawarła
również adres do chłopaków. Ot tak na wszelki wypadek, gdybym chciała jednak
wpaść. Jeszcze w nocy nie spodziewałam się, że zechcę w ogóle przekroczyć próg
ich domu. Teraz musiałam podjąć zdecydowane kroki. W prawdzie Anastazja
wypierała się jakichkolwiek uczuć względem Zayna, ale jeśli o niego chodzi, to
już zupełnie co innego. Zdecydowanie było coś na rzeczy. Przypadkiem przecież
nie przypałętał się wczoraj razem z Harrym. Rzecz w tym, że Anastazja miała
chłopaka i ktoś musiał go w tej kwestii uświadomić.
- Wychodzisz gdzieś? – Zapytała mama,
unosząc sceptycznie jedną brew. Skinęłam potakująco głową. – A śniadanie?
- Zjem coś na mieście – machnęłam ręką. –
Będę za kilka godzin, pa.
Zanim
moja matka zaczęła przesłuchanie, opuściłam dom. Zapewne chciałaby wiedzieć
wszystko. Co, gdzie, z kim i jak. W dodatku dość wymijająco odpowiedziałam na
pytanie, gdzie zapodziała się Anastazja. Wspomniałam o koleżance, która
przyleciała do Londynu na wakacje i nim zdążyłam zagłębić się w szczegóły,
zniknęłam w swoim pokoju. Doskonała taktyka na panią Sharman.
Jako,
że poranek był dość chłodny natychmiast pożałowałam, iż nie zabrałam ze sobą
jakiegoś sweterka. Na całe szczęście z Google
Maps wynikało, że nie mam daleko. Jakieś dwadzieścia minut piechotą albo
jedną stację metrem, do której miałam blisko dziesięć minut drogi. A do tego
jeszcze ten poranny tłok! W tych okolicznościach najlepszym wyborem był spacer.
Do
żadnej z wielu piekarni nie zajrzałam. Te, zazwyczaj kuszące zapachy, mnie
odpychały. Poza tym chciałam jak najszybciej zabrać Anastazję z domu tych
dzieciaków. I przyznać musiałam, że określenie go posiadłością wcale nie było mocno przesadzone. Rozpieszczone
maluchy. Do tej pory myślałam, że to ja mogę mieć wszystko o czym tylko
zamarzę. Pomyliłam się. Oni, zarabiając krocie, mogli jeszcze więcej od moich
rodziców. Dom robił wrażenie. Byłam pozytywnie zaskoczona nim oraz faktem, iż
pod płotem nie stały od samego rana napalone fanki czekające na swoich idoli. Z
torebki wyciągnęłam telefon, chcąc się upewnić, że trafiłam pod właściwy adres.
Ulica z numerem się zgadzały. Wzięłam głęboki oddech, nastawiłam się bojowo na
spotkanie z tym co mnie czeka. Nacisnęłam dzwonek do drzwi.
Zanim
ktokolwiek otworzył, minęło całkiem sporo czasu. Już miałam zamiar odwrócić się
na pięcie i odejść, gdy do moich uszu dotarł szczęk zamka. Poprawiłam sukienkę,
a kilka niesfornych kosmyków założyłam za ucho.
- Czego… ooo! – Ten śmieszny Irlandczyk
wyglądał na mocno zaskoczonego moją obecnością. – Chanelle, jakże miło cię
widzieć.
- Chciałabym móc powiedzieć to samo –
mruknęłam pod nosem, uśmiechając się przy tym ironicznie. – Ja po Anastazję
przyszłam.
- Śpi jeszcze z Zaynem.
- Śpi, że… z kim?!
- No z Zaynem. Ten taki mulat. Malik –
blondyn zaczął energicznie gestykulować. Przewróciłam oczami. – Ale ty chyba
jednak wiesz o kogo chodzi.
- Bystry z ciebie chłopiec –
powstrzymałam się od poklepania chłopaka po głowie. – A wpuścisz mnie, czy mam
tak stać i marznąć?
Anastazja
Za każdym razem, gdy
tylko się obudziłam w nocy, natychmiast przysuwałam się do brzegu i spoglądałam
na Zayna. „Ja tylko sprawdzam, czy on nic nie kombinuje.” Powtarzałam sobie,
gdy tylko włączała mi się w głowie lampka i pojawiało pytanie, co ja do cholery
wyprawiam?
- Dzień dobry, śpiąca Królewno –
powiedział Zayn, gdy tylko zauważył, że się obudziłam. Siedział na brzegu
łóżka, przy niewielkim stoliku, który jeszcze wieczorem stał jakieś dwa metry
ode mnie. –Przygotowałem śniadanie. Dla nas. – To ostatnie dodał z lekko drżącym
głosem i wyraźnym strachem. Jego ciało tez nie mówiło niczego innego. Wykręcał
sobie palce, a oczami uciekał gdzieś daleko. Dziwne. Przez pół nocy się
przymilał i był bardzo odważny, a teraz co? Znowu wrócił do niego jego
charakter dziecka?
- To bardzo miło. Jak ci się za to
wszystko odwdzięczę? – Zapytałam trochę skołowana.
- Nie musisz. Wystarczy mi twoje
towarzystwo i twój uśmiech. – Jeju… To było takie urocze. Takie przyjemne…
Śniadanie było pierwsza klasa.
Pyszne kanapeczki, pyszna herbata i ta róża. Ta piękna czerwona róża, która
stała w wysokim wazonie na stoliczku obok całej zastawy.
- Uciąłem ja dzisiaj, gdy jeszcze spałaś.
W ogrodzie mamy dużo róż. – Taki niewinny wydawał się jego głos. Tak jakbym
słyszała w nim głos dziecka, które przed chwilą narozrabiało, a potem bało się
do tego przyznać mamie.
- Zayn, dasz mi jakiś ręcznik? Poszłabym
się chętnie wykapać.
- A może razem się wykąpiemy, żeby
zaoszczędzić wodę? – Zapytał z szarmanckim uśmieszkiem na twarzy i podał mi
ręcznik.
- Ty sobie za dużo nie pozwalaj – powiedziałam
i wyciągnęłam rękę po ręcznik, jednak on wcale go nie puścił. Przyciągnął mnie
do siebie tak blisko, że byliśmy dosłownie twarzą w twarz. Moje serce biło
wtedy chyba dwieście razy na sekundę. Byłam przerażona, ale i podniecona tą
chwilą. W myślach słyszałam tylko pytania o to, co za chwilę się stanie.
Zayn przez chwilę miał
opuszczoną głowę. Jednak po chwili podnosząc ją, spoglądając przeciągle na moje
usta wreszcie spojrzał mi w oczy. Widziałam w nich chęć zbliżenia się jeszcze
bardziej, jednak wtedy odskoczyłam jak poparzona. Szarpnęłam ręcznik z jego rąk
i poprosiłam, żeby mnie zaprowadził do łazienki. Chłopak zachowywał się jakby
wcale nic się nie stało. I dobrze. Bo przecież nic się nie wydarzyło. Prawda?
Prysznic wzięłam
wyjątkowo szybko. Nagle przypomniałam sobie, że ubrania zostawiłam w pokoju, a
ze sobą mam tylko moja prowizoryczną pidżamę. Super. Owinęłam się więc
ręcznikiem i podreptałam po cichutku do sypialni brunecika, gdzie miałam
nadzieję go nie spotkać. Jednak było to prawie nagie spotkanie. Ja schowana pod
ręcznikiem, który w każdej chwili mógł się ześliznąć, a on w samych bokserkach.
Super. Brakowało jeszcze, żeby ktoś nas zobaczył. Na szczęście byliśmy sami.
Podczas gdy on poszedł się wykapać, a ja zostałam w pokoju spokojnie się
ubrałam.
Usiadłam sobie na
łóżku i rozmyślałam o wszystkim i o niczym. Byłam jakaś zadziwiająco
szczęśliwa. Szczęśliwa i spokojna. Plątałam się tak w myślach i nawet nie
zauważyłam, kiedy przystojniaczek wyszedł z łazienki. Był taki słodki. Wyglądał
bosko. Boże co się ze mną stało.
Usiadł obok mnie,
złapał za kosmyk włosów, powąchał i spojrzał na mnie. Odgarnął mi za ucho
niesforne włoski i powiedział:
- Masz piękny kolor. W ogóle masz piękne
włosy i w dodatku pachną mną. – Mówił to nieśmiało, jednak w jego głosie było
słychać coś w rodzaju „O tak. Chcę być z
tobą bliżej.”
Nagle usłyszałam
znajomy śmiech dobiegający z dołu. Najwyraźniej Zayn też go poznał i już po
chwili znaleźliśmy się na szczycie schodów, gdzie położyliśmy się na podłodze i
podsłuchiwaliśmy. Oboje cały czas na siebie zerkaliśmy i uśmiechaliśmy się,
jakbyśmy znali się doskonale dobrze i czytali sobie w myślach.
Chanelle
Przez
około piętnaście minut siedziałam razem z blondynem w salonie i milczeliśmy. Rozglądałam
się po pomieszczeniu, próbując zająć czymś swoje myśli. W prawdzie zaraz po
przekroczeniu progu tego domu chciałam ruszyć na poszukiwania mojej
przyjaciółki, ale szybko zrezygnowałam z tego pomysłu. Pewnie ze trzy razy bym
się zdążyła w tym domu zgubić, a Anastazji pewnie i tak bym nie odnalazła.
Przerwałam niezręczne milczenie między nami pytaniem, czy Niall nie może mnie
zaprowadzić do pokoju Zayna. On jednak zdecydowanie odmówił. Domyśliłam się, że
po prostu nie chce podpaść swojemu koledze. Nie dziwię mu się. Mulat ma w sobie
coś takiego, co nakazuje zachować odpowiedni dystans do jego osoby.
- Może masz ochotę coś zjeść? –
Zaproponował blondyn, podnosząc się z kanapy. Przez krótką chwilę miałam
wrażenie, iż mignęła mi przed oczami sylwetka Zayna. Zamrugałam kilka razy
utwierdzając się w przekonaniu, że było to tylko złudzenie. Przecież by mnie
nie unikał. Bez względu na to, jak został przeze mnie potraktowany ostatnim
razem. Swoja drogą, to powinnam go chyba przeprosić. Chociaż jest to ostatnia z
rzeczy na jaką miałabym ochotę. Słowo przepraszam
zazwyczaj przechodzi mi przez gardło z wielkim trudem.
Również
wstałam ze swojego miejsca. Skinęłam obojętnie głową na znak, że nie jestem
głodna, ale z chęcią mogę Irlandczykowi towarzyszyć. Uśmiechnął się serdecznie
i ruszył do kuchni. Grzecznie podążyłam za nim, próbując zbytnio nie rozglądać
się po przedpokoju, który musieliśmy pokonać. Dom bardzo mi imponował. Nie
tylko swoimi rozmiarami, ale również nowoczesnym stylem, w którym został
urządzony. Nie miałam wątpliwości, iż zasługa chłopaków to nie jest. Co
najwyżej mogli sypnąć groszem projektantowi wnętrz.
- Mogą być naleśniki? – Zapytał Niall z
głową schowaną w lodówce. – To moje popisowe danie. Nie spotkałem jeszcze
osoby, której moje naleśniki by nie smakowały.
- W takim razie będę pierwsza – mruknęłam
na tyle cicho, by chłopak mnie nie usłyszał. – Słuchaj, ja nie wpadłam tutaj na
śniadanie. Czekam na swoją przyjaciółkę i jeśli nie pojawi się tutaj za
piętnaście minut, to zacznę buszować po całym domu.
- Śmiało. Myślę, że Harry ucieszy się na
twój widok.
Wredna
istota z tego Horana. Posłałam mu miażdżące spojrzenie, że zbytnio się nim nie
przejął. Zapewne dlatego, iż w dalszym ciągu szukał w lodówce składników
potrzebnych do przygotowania naleśników. Dopiero po kilku minutach na kuchennej
szafce znalazły się jajka, mleko, mąka oraz jakiś sekretny składnik. Wyciągnął
jeszcze plastikową miskę oraz mikser. Byłam przyzwyczajona do faceta w kuchni.
Mój ojciec był doskonałym kucharzem. Jednak w tym przypadku miałam obawy o
swoje bezpieczeństwo. Przez jakiś czas Niall wpatrywał się uparcie w mikser
zastanawiając się zapewne w jaki sposób go włączyć. Przewróciłam oczami.
- Może ci pomóc? – Westchnęłam, litując
się nad biednym blondynem. Posłał mi spojrzenie szczeniaczka. – Macie gdzieś
wodę gazowaną?
- A co? Spragniona dziewczyna?
- Nie, kretynie. Jeśli dodasz do ciasta
naleśnikowego trochę wody gazowanej, to wyjdą bardziej puszyste.
Niall
wyglądał na zaskoczonego moją znajomością tematu. A przecież nie powinien.
Jestem Chanelle Sharman! Chcąc nie chcąc, musiałam się czegoś nauczyć od
rodziców. Na ogół kucharka ze mnie była marna, ale teraz już gorzej być nie
mogło.
Do
ciasta dodałam pół szklanki wody gazowanej, podłączyłam mikser i zaczęłam
spokojnie przygotowywać masę. W tym czasie poprosiłam, by Niall przygotował
patelnię teflonową. Widząc, że chce wlać na nią prawie całą zawartość butelki z
olejem, wydałam z siebie bliżej nieokreślony dźwięk. Oczy chłopaka rozszerzyły
się do rozmiaru spodeczków, a po chwili wybuchł śmiechem.
- Nie ładnie – pokręciłam głową. – Ja
tutaj dla ciebie się staram, a ty się ze mnie śmiejesz?!
Wycelowałam
w chłopaka drewnianą łyżką, która umoczona była w cieście. Wykonałam nią kilka
gwałtownych ruchów. Dwie krople spadły na mój nos i policzek, a kilka kolejnych
wylądowało na włosach Irlandczyka. Natychmiast przestał się śmiać, a przez
błękitne tęczówki przebiegł złowrogi blask.
- Ups – odruchowo cofnęłam się do tyłu z
niewinnym uśmiechem. – Przepraszam, nie chciałam.
- Och, jasne. Wybacz Chanelle, ale ci nie
wierzę – podszedł kilka kroków bliżej. Próbowałam jeszcze trochę się cofnąć,
ale plecami natrafiłam na szafkę. Drogę ucieczki skutecznie odcięły mi ręce
Nialla, którymi oparł się o blat po obu stronach. Patrzyłam teraz w błękitne
tęczówki z odległości kilkunastu centymetrów. Przekrzywiłam nieznacznie głowę.
- Co masz zamiar teraz zrobić? –
Zapytałam zadziornie. Chłopak przesunął spojrzeniem po mojej twarzy,
zatrzymując się na dłuższą chwilę na ustach. Zadrżałam delikatnie widząc, jak
powoli unosi jedną dłoń i kładzie ją na moim policzku. Kciukiem starł ciasto.
- Niall, wydawało mi się, że głodny
jesteś – mruknęłam. Wykorzystując chwilę nieuwagi chłopaka wyślizgnęłam się z
jego objęć, niemalże natychmiast napotykając pytające spojrzenie Stylesa. Och,
no pięknie. Tylko jego mi tutaj brakowało.
- Teraz już wiem dlaczego Zayn z
Anastazją tak się czają – powiedział beznamiętnym tonem, wlepiając we mnie
spojrzenie. Poczułam się dziwnie. Coś jakby rozdarta między Niallem, a Harrym.
A przecież na dobrą sprawę na żadnym z nich mi nawet nie zależało.
Przeczesałam
dłonią włosy, poprawiłam materiał sukienki i ponownie zerknęłam na blondyna.
- Lepiej już pójdę. Właściwie to nawet
nie wiem już po co w ogóle tu przychodziłam – chwyciłam swoją torebkę. –
Anastazja! Jak będziesz chciała wrócić, to niech ten Romeo ciebie podrzuci.
Po
tych słowach opuściłam rezydencję One
Direction.
Anastazja
Elle prawie, że padła
jak zobaczyła Harry’ego. Razem z Malikiem śmialiśmy się z tego, jednak po
chwili nasz śmiech zamienił się w mocno zdziwione miny. Kasztanowo włosa była
tak wściekła, że po jej trzaśnięciu drzwiami, aż mury się trzęsły.
Dobrze wiedziałam, że
muszę iść za nią, jednak nie do końca chciałam. Widziałam w oczach Zayna coś
podobnego do smutku zmieszanego z błaganiem.
- Przepraszam cię. Lecę do przyjaciółki.
Musze z nią pogadać.
Wstaliśmy z podłogi i
stanęliśmy naprzeciwko siebie. Chłopak zbliżył się do mnie o krok i znów
staliśmy twarzą w twarz. Dobrze wiedziałam, że patrzy mi się na usta. Jednak ja
odwróciłam się na pięcie, rzuciłam ciche „cześć”
i zbiegłam po schodach. Spojrzałam na zawiedzioną minę Nailla i wściekłą twarz
Stylesa. Z nimi też szczególnie się nie pożegnałam i wyleciałam za
przyjaciółką.
Tak jak myślałam
czekała na mnie zaraz za murami posiadłości One
Direction. Oczywiście Elle już paliła. Widać, że była zdenerwowana. Jednak
to nie było zdenerwowanie na kędzierzawego. Tak jakby się zirytowała czymś
innym. Kimś innym.
- Mało ci to zajęło. Myślałam, że zdążę spalić,
a ja go ledwo odpaliłam – powiedziała, a jej głos się jakoś dziwnie łamał.
- Idziemy się przejść? – Zaproponowałam i
już myślałam, że odmówi. Jednak się myliłam. – Daj mi papierosa, muszę coś ci
wyznać o Maliku.
- Spałaś z nim?! – Wydarła się, a jakaś
dziewczyna przechodząca obok nas prawie, zmiażdżyła mnie wzrokiem.
- Boże! Nie! Wariatko ty jedna! Nic z
tych rzeczy. Na szczęście.
- Na szczęście? Chyba właśnie chciałabyś,
prawda?
- Zgłupiałaś? Mam Alana. Tylko, że
Brunecik mi go cholernie przypomina. Nawet jego skóra pachnie tak samo…
- Masz papierosa. Uspokoisz się.
Poszłyśmy do parku, a
ja wyznając wszystko przyjaciółce na nowo przeżywałam tamten wieczór, tamte
przyjemne chwile. Byłam zła na samą siebie, jednak nie umiałam inaczej. To
wszystko z jego strony było takie pociągające. Gadałyśmy w parku chyba z trzy
godziny. Między słowami Elle przeprosiła
mnie za wczorajsze zachowanie i w sumie, zrobiło mi się trochę lepiej.
Dziewczyna stwierdziła
również, że dziś wieczorem obie uwolnimy się od jakichkolwiek trosk i pójdziemy
na jakąś imprezę. Czemu nie? Obie się odprężymy.
- Jest godzina dwudziesta trzecia,
idziemy w końcu do jakiegoś klubu? – Powiedziałam do starszej Sharman lekko
podpita czterema piwami.
- Jasne! Idziemy! – Odpowiedziała też już
trochę niewyraźnie.
Poszłyśmy do klubu z
nadzieją na wielką zabawę. Nie rozczarowałyśmy się ani trochę. Obie byłyśmy
mega rozchwytywane i czułyśmy się świetnie. Piłyśmy drinka za drinkiem i
tańczyłyśmy ile sił w nogach. Nie raz któraś z nas straciła równowagę, ale
dzięki pomocy drugiej na poleciała pod nogi innych tańczących na parkiecie.
Niestety nadszedł i
koniec imprezy więc zadowolone z siebie, chwiejnym krokiem wyszłyśmy z
dyskoteki. Szłyśmy sobie spokojnie głośno rozmawiając. Przechodziłyśmy właśnie
koło posiadłości piątki dzieciaków, kiedy Elle postanowiła tam wejść i
powiedzieć co nieco Harry’emu. Oj nie był to dobry pomysł. Odciągałam ją
stamtąd chyba z pół godziny i na moje szczęście z dużym powodzeniem.
Podreptałyśmy spokojnie do domu już milcząc.
Leżałam już w łóżku
układając sobie scenariusz gdybyśmy spotkały tam na imprezie chłopaków z One Direction, gdy Elle powiedziała:
- Ana. Ze mną jest niedobrze. Myślę o
tych dzieciakach. O Harry’m i Niall’u.
Byłam zdziwiona, że
się przyznała, gdyż zawsze starała się o takich rzeczach nie wspominać.